Obserwatorzy

Ile was tu było :P

Translate

środa, 22 maja 2013

Chapter 18



Zgasiłam światło w pokoju z wielką ulgą widząc, że Serena w końcu zasnęła. Gdy wróciłam nie była w najlepszym stanie. Nie odzywała się, Niall nie wiedział jak powinien się zachować. Ja jednak widziałam już ją w takim stanie, a nawet gorszym. Blondynka miała ten sam strach w oczach co kiedyś, gdy patrzyła na otoczenie wokół siebie. Każdy gwałtowny ruch, czy dźwięk powodował u niej paraliż, łzy w oczach. Tak nie powinno być, ale ja tylko mogłam z nią być i przeczekać to, co było teraz najgorsze. Choć chciałam, innej formy pomocy nie mogłam jej zaoferować.
Zmęczona, poszłam w stronę małego pokoju gościnnego w którym zwykle spałam, gdy zostawałam u blondynki. Przebrałam się w krótkie spodenki i bokserkę, pożyczając rzeczy od Sereny. Ubrałam ciepłe różowe kapcie i ruszyłam, aby zamknąć drzwi wejściowe na zamek. Jednak w małym ciemnym korytarzu rozległ się dźwięk pukania w drzwi. Przystanęłam nagle, czy moje myśli zaczęły nachodzić czarne scenariusze.
- To nie horror – mruknęłam próbując dodać sobie odwagi i otworzyć drzwi, spowite przez mrok. Głośno westchnęłam i ostrożnie zastawiając drzwi stopom lekko je uchyliłam, zaglądając na zewnątrz. Ujrzałam górującą nade mną ciemną postać, którą po chwili twarz rozjaśnił uśmiech.
- Wiedziałem, że cię tu znajdę – odezwał się, a ja otworzyłam drzwi szerzej.
- Ale mnie przestraszyłeś – mruknęłam przepuszczając go w ciemnym korytarzu.
- Nie wiedziałem, że Rose O’Donnel można przestraszyć – zaśmiał się cicho ściągając swoje, granatowe vansy.
- Dość stresujący dzień – wyjaśniłam kierując się do kuchni.
- Dlatego wpadłem ci go umilić – oznajmił, po naszej małej kłótni pod restauracją, nie było śladu. – Ale muszę ci przyznać, że nogi to masz niezłe – uśmiechnął się do mnie łobuzersko, mierząc mnie wzrokiem.
- Skarpetek zapomniałeś wyprać? – uniosłam jedną brew patrząc na jego bose stopy.
- Wole gdy moich stóp nic nie ogranicza – wyjaśnił z powagą, a ja miałam ochotę parsknąć śmiechem, z wielkim trudem opanowując się przed tym.
- Napijesz się czegoś? – zapytałam wchodząc do kuchni.
- Proponujesz coś? – odpowiedział pytaniem na pytanie. Ale wiedziałam o co mu chodzi. Sięgnęłam do lodówki po schłodzoną już butelkę z alkoholem. Dzisiaj z pewnością się przyda, aby uspokoić moje zszargane nerwy.
- Louis co cię do mnie sprowadza? – zapytałam starając się sięgnąć po szklanki stojące na najwyższej półce.
- Pomyślałem, że dotrzymam wam towarzystwa – wyjaśnił wyciągając z szafki naczynia widząc, że nie dosięgam. – Właśnie gdzie Serena? – zapytał.
- Śpi – mruknęłam biorąc rzeczy i kierując się do pokoju w którym miałam zamiar zostać na noc – Nie najlepiej się czuje… - dodałam, nie chcąc kłamać. Ale jednak całej prawdę nie mogłam mu powiedzieć z wiadomych względów. Musiałam utrzymać naszą tajemnicę z daleka od chłopców, wiedziałam, że jeśli jeden z nich się dowie to po chwili będą wiedzieć wszyscy, to była tylko kwestia czasu. 
W pokoju usadowiłam się na łóżku krzyżując nogi, Louis wziął ze mnie przykład i zrobił to samo. Nalałam do obu szklanek po równo Jacka Danielsa i podałam jedną z nich chłopakowi. Niestety jego wzrok podążył na już pojawiające się fioletowe ślady na moim nadgarstku. 
- Rose... - odezwał się miękko patrząc mi w oczy. 
- Nie... - jęknęłam chowając swoją dłoń za plecami - Chyba już ci dostatecznie jasno powiedziałam pod restauracją, że nie chcę o tym rozmawiać. - wyrzuciłam z siebie jednym łykiem połykając ciecz, która oblała ogniem moje gardło. Brunet uczynił to samo, nawet nie krzywiąc się. 
- Dlaczego mi nie ufasz? - zapytał po chwili ciszy. 
- Tu nie chodzi o zaufanie - mruknęłam zrywając się z łóżka. 
- To o co? - odezwał się znowu śledząc moje ruchy. 
- Louis, moja przeszłość... - zaczęłam stojąc do niego tyłem - nie jest warta opowiedzenia - skończyłam czując zbierając łzy w moich oczach. Cała dzisiejsza sytuacja mnie przerosła. Umiałam to ukrywać przed wszystkimi, założyć swoją maskę i pokazywać wszystkim, jaka jestem silna i niczego się nie boję... Jednak to wciąż tylko maska... W środku byłam strzępkiem nerwów. Bałam się, że w końcu moja bariera nie wytrzyma i pęknie tak jak wtedy w Kanadzie. Nie chciałam tego, nie chciałam płakać. Łzy to tylko nasza słabość, a ja nie chciałam nikomu ich pokazywać. 
- Musisz z siebie to wyrzucić, cokolwiek to nie jest. Dusząc to w sobie niszczysz samą siebie - cierpliwym głosem, zachęcał mnie chłopak. Obrazy, tamta noc, wszystko stanęło mi przed oczami. 
- Nie zrozumiesz tego - pokręciłam głową zaciskając mocno oczy, aby żadna łza z nich się nie wydostała. 
- Pozwól mi zrozumieć - usłyszałam jego szept przy moim uchu. Obrócił mnie w swoją strony, wycierając kciukiem łzę, która pociekła po moim policzku. Zmusił mnie, abym spojrzałam w jego niebieskie oczy, patrzące na mnie z troską. Wiedziałam, że w tej chwili dostrzegł mnie taką jaką jestem, czyli małą przestraszoną dziewczynką, która boi się uczuć.
- Proszę – szepnął ledwie słyszalnie.
- Obiecaj, że się nie powiesz nikomu – mruknęłam pociągając nosem.
- Obiecuję – odpowiedział od razu dobitnie. Ja usiadłam na łóżku chowając twarz w dłoniach. Nie wiedziałam od czego zacząć. Wzięłam do ręki butelkę i pociągnęłam z niej duży łyk chcąc, nadać sobie odwagi. Sięgnęłam wspomnieniami wstecz opowiadając wszystko ze szczegółami. 
Wyjrzałam przez okno na zewnątrz. Była ciemna noc, drogi nie oświecał żaden księżyc czy gwiazdy. Idealna pora, żeby uciec. Otworzyłam balkon i wyjrzałam, czy przypadkiem nikogo nie ma w pobliżu. Spojrzałam na zegarek, było już 5 minut po 3, a jej dalej nie było. Założyłam na ręce skórzane rękawiczki, nie chcąc zranić się w dłonie. Czekała mnie mała wspinaczka w dół po róży pnącej się po budynku.
- Rose – usłyszałam zdyszany głos blondynki za sobą i przytuliłam ją do siebie.
- Co tak długo?
- Bałam się, że Jess, może się obudzić – była to współlokatorka Sereny, niestety mająca wiele za złe dziewczynie.
- Zejdę pierwsza – oznajmiłam przekładając nogę przez ruszającą się metalową barierkę. Przełknęłam ślinę patrząc w dół, drugie piętro nie zachęcało za bardzo, do wyczynów. Szłam po cienkim gzymsie, aby po chwili mogłam zeskoczyć na dach budynku piętro niżej, by później zejść po róży rosnącej przy budynku. Po chwili zeskoczyłam na zieloną trawę, wdzięczna Bogu, że dotarłam tu cała i zdrowa. Uśmiechnęłam się zadowolona do blondynki zachęcając ją, żeby zeszła tak jak i ja. Serena z lekko przerażoną miną zaczęła podchodzić bo barierki, ale ja za nią spostrzegłam ciemną postać.
- Wiedziałam, że coś knujecie – odezwała się Jess wychodząc z mroku. – Ciekawie co powie na waszą ucieczkę dyrektor – uśmiechnęła się wrednie. Miała jednak szczęście, że dzieli nas wysokość, bo inaczej wyrwałabym jej wszystkie kudły.
- Nic nikomu nie powiesz – odezwała się lekko zdenerwowana Serena. To ona namówiła mnie do ucieczki, sama nie zrobiłabym tego.
- Bo co mi zrobisz? – zapytała pewna siebie chcąc wyprzedzić blondynkę, ta jednak zastąpiła jej drogę.
- Nigdzie nie idziesz – powiedziała hardo, tak że Jess zrobiła krok do tyłu w stronę barierki balkonu.
- Nie będziesz mi rozkazywać – odezwała się już mniej pewnie – Jeśli mnie nie przepuścisz to zacznę krzyczeć – zagroziła, a ja mogłam zauważyć frustrację rosnącą w Serenie. Jess znowu spróbowała wyminąć, blondynkę ta jednak znowu zastawiła jej drogę. Współlokatorka dziewczyny wzięła głęboki oddech, aby coś krzyknąć jednak Serena była szybsza i popchnęła mocno brunetkę, która z impetem wpadła na barierkę, jednak ona nie wytrzymała przeciążenia i spadła w dół ciągnąc za sobą dziewczynę, która nie mogła złapać w porę równowagi. Upadłam na tyłek poślizgując się na mokrej trawie, chcąc się jak najszybciej odsunąć od spadającej barierki. Oszołomiona nie mogłam zrozumieć co właśnie się stało. Podniosłam się patrząc na nie ruszającą się dziewczynę u moich stóp. Wzrokiem podążyłam do Sereny która zakryła twarz dłońmi.
- Co z nią? – jęknęła, ale ja nie odpowiedziałam, bałam się podejść bliżej, jednak przełknęłam głośno ślinę i kiwnęłam blondynce żeby zeszła do mnie.
- Co tu się dzieje? – usłyszałam oburzony męski głos. Zlękłam się widząc jednego z opiekunów domu dziecka, Dana Badnersa.
- Ja… ja.. – jąkałam się nie umiejąc nic z siebie wydusić. Dan podszedł do leżącej Jess i przy klęknął obok niej, kiedy akurat doszła do mnie Serena.
- Ona nie żyje – stwierdził po chwili, podnosząc się patrząc na nas przenikliwie.
- Co? Nie to nie możliwe – zaprzeczyłam przyglądając się ciału, jednak nie trzeba było być lekarzem, żeby stwierdzić, że dziewczyna ma skręcony kark. Jej oczy wpatrywały się w górę bez życia, pokazując tylko bezdenną nicość. Twarz wykrzywiona w niemym krzyku, wszystko stało się tak szybko…
- Zabiłam ją – usłyszałam za sobą zdruzgotany szept Sereny. Obróciłam się zauważając jak po jej policzkach ciekną słone łzy.
- To był wypadek – jęknęłam żałośnie patrząc to na Dana to na blondynkę. Nie wiedziałam co zrobić, zwróciłam się do Dana.
- Pomóż nam jakoś – szepnęłam błagalnie przytulając do siebie płaczącą blondynkę. Mężczyzna spojrzał na nas to, a później na zwłoki.
- Uciekajcie – powiedział nagle. – Już! – popędził nas widząc, że się nie ruszyłyśmy. Nie myśląc wiele więcej chwyciłam swój plecak i ciągnąc za sobą Serene rzuciłam się do ucieczki…
Spojrzałam na Louisa, który patrzył przed siebie nie mogąc wydusić słowa.
- Wciąż, widzę te jej oczy, które wpatrując się bez życia w górę… - przerwałam przez płacz, który utrudniał mi mowę. – Po wszystkim Dan znalazł nas i kazał spłacić dług za to, że ukrył ciało i zatuszował całą sprawę. Ale teraz zaczyna się to na nowo odnaleźli ją. To jest jak klątwa, nigdy się to nie skończy, nigdy się nie uwolnimy od Jess… - po raz kolejny ukryłam twarz w dłoniach, ciągle ścierając łzy, które ciekły mi po policzkach i nie chciały przestać.
- Powiedz coś – jęknęłam żałośnie, ale chłopak nie zareagował – Widziałam, że tak będzie… - mruknęłam i wstałam z łóżka, mając zamiar wyjść, ale gdy przechodziłam obok chłopaka on nagle złapał mnie za nadgarstek.
- To nie była twoja wina – odezwał się w końcu i przytulił mnie mocno do siebie. Przez chwilę stałam bez ruchu, nie wiedząc co właściwie się stało. – Dziękuję, że powiedziałaś – szepnął mi do ucha, a ja przywarłam również do jego ciała oplatając go ramionami. Schowałam twarz w zagłębieniu jego szyi, wdychając słodki zapach jego perfum. Po czułam się w końcu bezpieczna w jego ramionach, zaakceptowana w pełni z moją przeszłością z tym co zrobiłam i z tym co nadal ukrywam. Łzy znowu stanęły mi w oczach, ale to tylko dlatego że poczułam się w końcu wolna, szczęśliwa, że wreszcie powiedziałam komuś to co tak naprawdę dusiłam w sobie już kilka lat.
Chłopak odsunął się lekko ode mnie i spojrzał w moje oczy, po chwili starł ustami łzę z mojego policzka.
- Rose ja… - zaczął szeptem, ale mu przerwałam złączając nasze usta w pocałunku. Gorąco od razu objęło całe moje ciało, podając mnie pożądaniu. Louis sprytnie językiem rozwarł moje wargi szerzej, aby dostać się do mojego języka żeby połączyć się z nim dzikiem tańcu. Swoje dłonie wsadziłam we włosy chłopaka przyciągając go bliżej siebie. Brunet nie pozostał dłużny i włożył ręce pod moją bluzkę, łagodnie łaskotając skórę moich pleców. Pragnęłam więcej poczuć go, wszędzie, na całej powierzchni mojej skóry. Ale to jak mnie teraz całował i te wszystkie jego powolne ruchy różniło się od tego, co zdarzyło się już w Kanadzie. Teraz był romantycznie, co rozpalało mnie jeszcze bardziej.
Podniosłam ręce do góry aby ułatwić mu ściągnięcie mojej koszulki, zaraz gdy ciepły materiał opuścił moje ciało poczułam na nich delikatne muśnięcia jego palców na mojej skórze, co przyprawiało mnie o dreszcze. Od razu moje ręce znalazły się przy jego pasku od spodni na co, lekko się zaśmiał i skierował moje dłonie na swój tors.
- Dzisiaj powoli – mruknął mi zadziornie do ucha lekko je przygryzając i położył mnie na łóżku otulając swoimi ramionami i obsypując pocałunkami na całej mojej nagiej skórze. 
_____________________________________________________ 
 Ucięłam scenę +18, bo nie chcieliście jej ostatnio komentować to dzisiaj grzeczniej ;P 
Byłam dzisiaj w Wrocławiu i choć jestem padnięta to jedna osoba prosiła bym skończyła rozdział, więc jest. 
No teraz już większa część tajemnicy rozwiana. Jak myślicie Louis będzie się starał pomóc Rose i Serenie?  
30 komentarzy = nowy rozdział  
Zapraszam was również na mój nowy blog http://prison-of-darkness.blogspot.com/ pojawiły się już 2 rozdziały! 
Katy_BooBear

czwartek, 2 maja 2013

Chapter 17



Ciągnęłam za sobą walizkę, przeklinając w duchu, że nie chciałam jechać windą. Jak dla mnie za długo musiałam na nią czekać, niestety ja do cierpliwych ludzi nie należę. Ciesząc się niezmiernie, że dotarłam na właściwie piętro z przyspieszonym oddechem, szybkim krokiem podeszłam do dobrze mi znanych drzwi. Nacisnęłam klamkę, ale ona nie ustąpiła. Zadzwoniłam dzwonkiem, ale odpowiedziała mi cisza.
- Serena! – podniosłam lekko głos pukając w drzwi, ale dalej nie doczekałam się żadnego odzewu. – Serena wiem, że jesteś w środku otwórz! – warknęłam waląc pięścią w drzwi. W końcu usłyszałam po drugiej stronie jej kroki i szczęk zamka.
- Co tak długo? – zapytałam, bez zaproszenia wchodząc do środka.
- Jakoś nie miałam ochoty z nikim rozmawiać – burknęła i poszła w swoich dresach przed telewizor.
- Co się stało? – zapytałam porzucając walizkę i idąc za nią. Dziewczyna jednak wzruszyła tylko ramionami. – To po co mnie tu ściągałaś aż z kanady? – zapytałam chcąc wyciągnąć z niej jakiekolwiek informację.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? – zapytała oskarżającym tonem nawet nie patrząc na mnie.
- Czego ci nie powiedziałam? Że wyjeżdżam z chłopakami do kanady? Wiedziałam, że ty…
- Nie o to mi chodzi – przerwała mi gwałtownie.
- No to o co? Nie jestem do cholery wróżką! – krzyknęłam zirytowana całą sytuacją. Dziewczyna pochyliła się i rzuciła we mnie gazetą leżącą na stoliku. Spojrzałam na okładkę, gdzie był zespół, aby później otworzyć na właściwej stronie artykułu. Od razu mój wzrok przyciągnął jedno zdjęcie, które zostało zrobione w domu dziecka. Dan Badners podający sobie rękę z Liamem. Człowiek, który krył moją mroczną przeszłość i człowiek którego spotkałam właśnie tam po latach.
- Serena… - jęknęłam – Nie chciałam ci mówić, bo wiem żebyś się zdenerwowała, a po co wywlekać przeszłość…
- Ja powinnam się to dowiedzieć od ciebie, że tam był, a nie z gazet. Jak to w ogóle się stało, że on tam jest dyrektorem? – spojrzała w końcu na mnie pytającym spojrzeniem.
- Nie wiem, rozmawiałam z nim, ale… - odezwałam sobie przypominając sobie naszą wymianę zdań w łazience.
- Rozmawiałaś z nim?! – krzyknęła głośno zasysając powietrze do płuc.
- Tak – przyznałam się nie widząc sensu zaprzeczać.
- Wyjdź – powiedziała zimnym głosem. – Powiedziałam wyjdź! – krzyknęła kiedy się nie ruszyłam. Komenda jednak mnie otrzeźwiła podniosłam się z fotela i ruszyłam do drzwi, ale gdy już miałam nacisnąć klamkę usłyszałam huk tłuczonego szkła. Pobiegłam do salonu i zastałam Serene między odłamkami szklanki, wpatrującą się we łzami w oczach w telewizor. Podążyłam za jej przykładem przysłuchałam się spikerce. 
-„ Znalezione ciało w pobliżu dawnego domu dziecka w pobliskim jeziorze należy prawdopodobnie do młodej dziewczyny, która uciekła stamtąd kilka lat temu wraz z dwoma jej przyjaciółkami, jednak ich losy nadal są nie znane. Policja rozpoczęła dochodzenie w tej sprawie, z tego co się dowiedzieliśmy mówi się, że to zabójstwo. Nie zechciano jednak udzielić więcej informacji dla dobra śledztwa…”
- To ona? – zapytała płacząc już Serena.
- Nie wiem – odpowiedziałam wstrząśnięta – Nie możemy być pewne, to może być czysty przypadek, podobny ale… - mówiłam co mi ślina na język przyniesie byle tylko uspokoić jakoś blondynkę.
- To ona – wyszeptała tym razem pewnie robiąc krok w tył.
- Serena nie panikujmy, przecież oni nic nie wiedzą – kontynuowałam spokojnie.
- Ale się dowiedzą, znaleźli ciało to znajdą i dowody – powiedziała przez płacz – Dan obiecał… - jęknęła jeszcze zanim jej głos kompletnie się załamał.
- On nie mógł tego przewidzieć, doskonale o tym wiesz.
- Ale to wszystko zaczyna się od początku, wystarczy że on się pojawił i znowu się wszystko wali! – krzyknęła zrozpaczona i osunęła się po ścianie płacząc.
- Jestem! – zawołał ktoś wesołym głosem wchodząc do mieszkania, obróciłam się i zastałam uśmiechniętą twarz blondyna z której gdy się rozejrzał zniknęła cała radość.
- Co tu się dzieje? – warknął patrząc na mnie gniewnie i podchodząc do Sereny, ta jednak zanim zdążył do niej dojść podniosła się i uciekła do swojej sypialni.
- Możesz mi to wytłumaczyć? – zapytał wskazując zdezorientowany na drzwi. – Zrobiłaś jej coś?
- Zwariowałeś?! Ja nic jej nie zrobiłam! – krzyknęłam poirytowana takim oskarżeniem – Zresztą to nie twoja sprawa! Więc trzymaj ten swój wścibski nos z daleka! – Niall już miał zamiar coś powiedzieć, ale zadzwonił mój telefon, spojrzałam na wyświetlacz i ujrzałam nieznany numer. Przełknęłam ślinę, mając złe przeczucia, ale nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Witaj Rose – powitał mnie głęboki głos, który dobrze znałam.
- Czego chcesz Dan? – warknęłam do słuchawki jednocześnie odchodząc po za zasięg słuchu Horana.
- Chyba słyszałaś co się stało, musimy się spotkać – odpowiedział mi – Jestem akurat w Londynie, przyjdź razem z blondyną do mojego hotelu…
- Wolę publiczne miejsce – przerwałam mu stanowczym głosem – Będę sama.
- Jaka stanowcza – zaśmiał się szyderczo.
- Restauracja Blue przy Hyde Parku za pół godziny – odpowiedziałam tylko i rozłączyłam się. Nie mogłam dać się mu sprowokować, ani dać sobą pomiatać, nie byłam tą samą osobą co parę lat temu, a on musiał to wiedzieć, bo inaczej będzie starał się wykorzystać każdą moją choćby najmniejszą słabość przeciwko mnie.
- Wychodzę – poinformowałam blondyna przychodząc do salonu.
- Co? Jak możesz teraz tak wyjść? – zapytał zastawiając swoim ciałem mi drogę do wyjścia.
- Niall to ważne – burknęłam starając się go ominąć, ale bez skutku.
- Ważniejszy jest dla ciebie jakiś facet, niż twoja przyjaciółka?
- Wierz mi chętnie bym tu została, ale nie mam wyboru – jęknęłam patrząc na swój zegarek.
- Pojadę z tobą – oznajmił nagle, a ja zmarszczyłam brwi.
- Co?! Nie! Nie możesz… to niebezpieczne i… - zaczęłam się jąkać próbując odwieść go od tego pomysłu.
- Niebezpieczne? Co wyście się wplątały? – pytał dalej, ale ja nie zamierzałam odpowiedzieć zapadła więc głucha cisza.
- Słyszysz? – zapytałam po chwili.
- Rose nie zmieniaj tematu – przekręcił oczami, ale ja szybkim krokiem szłam już do pokoju Sereny – Co ty odwalasz? – odezwał się blondyn idąc za mną. Jej sypialnie jednak zastałam pustą.
- Serena? – zapukałam w drzwi łazienki, ale odpowiedział mi cichy płacz, więc wszedłem do środka i zobaczyłam to co się obawiałam. Blondynka siedziała z zakrwawioną żyletką w ręku.
- Przepraszam Rose – jęknęła cicho tak jak zawsze, kiedyś gdy zawsze ją znajdowałam gdy się cięła. To znowu wróciło.
- Cii… już dobrze – przytuliłam ją do siebie delikatnie wyciągając narzędzie z jej drżącej dłoni. Drugą głaskałam ją delikatnie po włosach starając ją uspokoić. Zerknęłam na blondyna, który stał w drzwiach blady jak ściana, nie wiedząc co zrobić.
- Rose, ja nie chciałam, ale boje się nie chcę, żeby znowu… - przerwała, gdy się jeszcze bardziej rozkleiła.
- Nic już nie mów. Będzie dobrze, obiecuje ci to. Zrobię wszystko, aby tak było…

Przekroczyłam próg restauracji odważnie unosząc głowę. Rozejrzałam się i w kącie pomieszczenia zauważyłam Dana.
- Tak się mnie boisz, że potrzebujesz ochroniarzy – prychnęłam sarkastycznie mierząc ich obydwóch pogardliwym wzrokiem. Jego towarzysz był łysy i postawnej postury, ubrany na czarno śledził każdy mój ruch.
- Rose, jak dobrze cię widzieć – uśmiechnął się szeroko – Siadaj zamówiłem ci już kawę – wskazał na kubek przed nim. Ignorując go usiadłam naprzeciw niemu, ale nie zamierzałam nawet dotknąć tego co mi zamówił, jakoś nie miałam pewności, że tam mi nic nie dosypał.
- Przejdźmy do rzeczy – warknęłam przenosząc znacząco wzrok na jego towarzysza.
- Przeszkadza ci mój kolega? – zapytał kpiąco znowu mnie prowokując.
- Albo on wyjdzie albo ja – zaszantażowałam go, a ten westchnął głęboko i machnął ręką, aby jego ochroniarz mógł odejść.
- Zmieniłaś się Rosemarie – westchnął głęboko, a ja zdusiłam w sobie chęć, aby nie wydrapać mu oczu, nienawidziłam jak ktoś używał mojego pełnego imienia.
- Dan ja nie mam czasu na twoje gierki – przewróciłam oczami.
- Wiesz dla czego do ciebie zadzwoniłem? – zapytał pochylając się nad stolikiem mówiąc ciszej.
- Wiem – przytaknęłam też się zbliżając, aby nikt nas nie usłyszał, ale to chyba nawet nie było możliwe wśród gwaru wokół nas.
- Policja zaczyna węszyć, to tylko kwestia czasu jak do was dojdzie. Musicie z Sereną ustalić wspólną wersję wydarzeń. Ja powiem, że uciekłyście razem i tyle, reszta jest dla was.
- Co z ciałem? Mówiłeś, że go nie znajdą – zapytałam bawiąc się swoimi dłońmi.
- Woda w zbiorniku się obniżyła, nie mogłem tego przewidzieć – odpowiedział
- Może po prostu przyznasz się, że spieprzyłeś robotę i teraz wszyscy za to zapłacimy – burknęłam zirytowana. W oczach mężczyzny zalśniła wściekłość i chwycił mnie za nadgarstek, ściskając mocno ograniczając dopływ krwi do dłoni. Przełknęłam ślinę w lekkim napadzie paniki, ale nie chciałam dać po sobie poznać, że się go boję.
- Jak ktoś tu coś spieprzył to wy! – powiedział groźnie gardłowym tonem, ja zaczęłam próbować wyrwać rękę z jego uścisku, ale on zacieśnił go tylko jeszcze bardziej. – Rose nie prowokuj mnie, bo tego pożałujesz – zagroził mi i szarpnął gwałtownie moją rękę do siebie przez co wbiłam boleśnie się w blat stolika. – Trzymaj zęby na kłódkę, ja nie zamierzam po was sprzątać, a tym bardziej wylądować w więzieniu…
- Puść ją! – warknął ktoś nad nami i oboje spojrzeliśmy na wściekłego Louisa stojącego z groźną miną. Badners puścił mnie i uśmiechnął się do niego.
- Przecież my tylko rozmawiamy, prawda Rose? – zapytał posyłając mi ostrzegawcze spojrzenie.
- Oczywiście – burknęłam – Szkoda, że musimy się pożegnać… - mówiłam zbierając swoje rzeczy i popychając lekko Lou w stronę wyjścia. Gdy tylko zimne powietrze owiało moje policzki, cała adrenalina ze mnie zeszła. Poczułam piekący ból na nadgarstku i na brzuchu gdzie parę sekund temu wpijał się we mnie stolik.
- Kto to do cholery był? – podniósł głos brunet idąc za mną.
- Nie twoja sprawa – jęknęłam patrząc na czerwone ślady na mojej ręce, na której bez wątpienia pojawią się jutro fioletowe ślady.
- Coś cię boli? – zapytał nagle z troską chłopak przyglądając się mojemu grymasowi na twarzy.
- Nic mi się jest – mruknęłam spuszczając rękaw. – Skąd wiedziałeś, że tu jestem? – zapytałam próbując zmienić temat i jak najszybciej oddalić się spod restauracji.
- Niall do mnie zadzwonił, mówiąc, że masz jakieś kłopoty – wyjaśnił dostosowując się do mojego szybkiego kroku – To ten facet z domu dziecka w którym byliśmy, co on od ciebie chciał? – zapytał natychmiast, gdy skończył mówić.
- To moja prywatna sprawa – odpowiedziałam, a on pociągnął mnie za nadgarstek, abym się zatrzymała. Ale nawet jego lekkie dotknięcie sprawiło mi ból i stanęłam krzywiąc się. Louis podciągnął rękaw i opuszkiem kciuka przejechał po czerwonym śladach.
- Jeżeli tak wyglądają twoje prywatne sprawy to ja nie zamierzam tego tak zostawić – mówił cicho patrząc mi w oczy. W jego niebieskim spojrzeniu dostrzegłam troskę, ale i coś jeszcze czego zawsze mi brakowało czułość i chęć pomocy.
- Powiedz mi – szepnął cicho zbliżając się do mojej twarzy głaszcząc dłonią mój policzek. W tej chwili chciałam wszystko z siebie wyrzucić, całą moją przeszłość mu opowiedzieć. Cały ból przelać, byle tylko nie dusić go wiecznie w sobie, ale nie mogłam tego zrobić. Ta sytuacja była zbyt niebezpieczna, a ja nie mogłam go w to wciągnąć, bo gdyby coś poszło nie tak i on poniósłby konsekwencje. A nie mogłam by mu tego zrobić, to są moje demony i nawet mojemu większemu wrogowi nie życzyłabym, aby był w takiej sytuacji jak ja.
Chłopak był już kilka centymetrów ode mnie, a w moich oczach zalśniły łzy.
- Nie! – krzyknęłam i odepchnęłam go od siebie. Obróciłam się i nie patrząc za siebie ruszyłam swoją ścieżką, pewnym krokiem zbierając siłę, aby pokonać to co na mnie czekało… 
__________________________________________________ 
Przepraszam was bardzo za moją te wszystkie opóźnienia, postaram się poprawić i zrekompensować jakoś to, że tak długo mnie tu nie było ;D 
Przeszłość Rose ciągle w tajemnicy, ale coraz bardziej ona się rozwiewa w następnym rozdziale będziecie więcej trochę już wiedzieć, więc cierpliwości ;P 
Dobra wiadomość jest taka jak już wspominałam wczoraj ZAŁOŻYŁAM NOWEGO BLOGA! Spokojnie o tym nie zapomnę ;) 
Wkrótce pojawi się prolog, więc zapraszam was bardzo ;D 

Katy_BooBear