Obserwatorzy

Ile was tu było :P

Translate

czwartek, 29 listopada 2012

Chapter 6


Usłyszałam huk. Otworzyłam niechętnie jedno oko i od razu tego pożałowałam. Od razu poczułam kujący ból głowy i zdrętwiałą nogę. Obróciłam się na drugi bok, ale nie spodziewałam się jednak tego, że nie znajduję się u siebie w łóżku. Więc spadłam na ziemię która jęknęła pode mną. Czekaj co ? Otworzyłam niechętnie oczy i zobaczyłam, że leżę na Louisie który nie ogarniał co się dzieje. 
- Sorry – mruknęłam i z turlałam się z niego. Chłopak usiadł z krzywą miną trzymając się za głowę. Chciałam zignorować go i spać dalej, ale nagle zaczęła mnie strasznie uwierać komórka w mojej kieszeni. Zła wytargałam ją ze spodni i rzuciłam gdzieś obok siebie. W końcu kojąca cisza nastała zwinęłam się w kłębek, zadowolona z siebie. 
- Czemu … - zaczął Louis z pytaniem. 
- Zamknij się – mruknęłam nie dając mu dokończyć, chcąc zasnąć.
- Ale czemu miałaś w kieszeni moją komórkę ? – skończył mimo wszystko. Przez chwilę w dupie miałam to co do mnie mówił, ale w końcu mój mózg dostarczył mi informacje z wczoraj i zamarłam. O cholera. Kompletnie zapomniałam o tym, żeby później podrzucić Louisowi jego komórkę z powrotem po całej akcji ze zdjęciem Harrego. 
Usiadłam gwałtownie i popatrzyłam na krzywą minę chłopaka, dalej czekającego na jakąś odpowiedź. 
- Zapomniałeś ? – zapytałam go grając na zwłokę. 
- Ale czego ? – zapytał jeszcze bardziej się marszcząc. 
- Eee… no powiedziałeś mi … - zaczęłam szybko wymyślać jakąś wymówkę, co ciężko przychodziło na kacu – powiedziałeś żebym ją przechowała, bo bałeś się że może… - tutaj utknęłam nie wiedząc co powiedzieć. 
- Czego się bałem ? 
- A co ja mam wiedzieć, to chyba ty powinieneś to wiedzieć tak ? – powiedziałam z irytacją. 
- Ale ja nie pamiętam – odpowiedział jakby to było oczywiste. 
- To może nie pij tyle następnym razem – odgryzłam się i wstałam szybko z podłogi. Zachwiałam się lekko więc stanęłam się na mocno rozstawionych nogach trzymając się kanapy. 
- I kto tu nie powinien pić – powiedział śmieją się ze mnie. 
- Wal się – odpowiedziałam chcąc brzmieć groźnie ale sama z siebie się roześmiałam, do czego dołączył od razu i Louis. 
Gdy w końcu świat przestał wirować wokół mnie, wyprostowałam się i ruszyłam w stronę kuchni w celu znalezienia czegoś do picia. Podeszłam do lodówki i zaczęłam szukać czegoś co ukoiło by moje pragnienie. Dostrzegłam karton z sokiem więc od razu się na niego rzuciłam. Rozejrzałam się po kuchni w celu znalezienia jakieś szklani, ale że takowej w zasięgu mojego wzroku nie było, nie żeby też jakoś bardzo mi zależało na jej poszukiwaniach, wzruszyłam ramionami i pociągnęłam duży łyk prosto z kartonu. Gdy zaspokoiłam główną potrzebę która mnie męczyła. Zaczęły do mnie dochodzić inne myśli. Co mnie obudziło ? Zmarszczyłam się podreptałam z kartonem w ręku do salonu. Skupiłam moje myśl na huku, który usłyszałam, podeszłam do dużych drzwi balkonowych i wyjrzałam przez nie. 
- Masz dla mnie wodę ? – zapytał Louis. 
- Nie – ucięłam krótko. 
- A co masz w ręce ? – znowu zaczął. 
- Sok. 
- A nie ma wody ? 
- Nie lubię wody – odpowiedziałam mimowolnie. 
- Jak można nie lubić wody ? – zdziwił się jeszcze bardziej. 
- Jezu Tomlinson nie możesz się w końcu z łaski swojej zamknąć ? – warknęłam próbując wsłuchać to co się działo za oknem. 
Otworzyłam drzwi balkonowe i poczułam chłodny wiatr owiewający moją skórę. Stanęłam na progu nie chcąc wchodzić na zimne kafelki na zewnątrz boso. Zauważyłam jakieś poruszenie za żywopłotem. Wytężyłam wzrok i wydawało mi się że zauważyłam jakąś osobę. Już chciałam coś głupiego krzyknąć, ale przypomniało mi się po co w ogóle jestem tutaj w domu Harrego. Zamknęłam pospiesznie drzwi i zaczęłam się rozglądać za owcą. 
- Gdzie Harry ? – zapytałam bruneta, a ten jak widać zfochany wzruszył tylko ramionami. Westchnęłam głęboko, jak widać jak zwykle zdana tylko i wyłącznie na siebie. 
Chodziłam kolejno po pokojach próbując znaleźć chłopaka. W końcu natknęłam się na śpiące zwłoki owcy przy kiblu. Jak widać musiał co nie co w nocy zwrócić, skrzywiłam się ale podeszłam bliżej. Brunet leżał bez koszulki, z policzkiem przyklejonym do kafelki. 
- Harry – mruknęłam stojąc nad nim, żeby go obudzić, ale nie zareagował. Kopnęłam go lekko w nogę; bez reakcji. Powtórzyłam czynność tym razem mocniej. 
- Harry do cholery ! – wrzasnęłam mu do ucha. 
- Co ? – jęknął krzywiąc się. 
- Wstawaj – rozkazałam 
- Czemu ? – zapytał zbierając się z podłogi. 
- Mamy robotę do wykonania – wyjaśniłam. Chłopak chyba dalej nie wiedziało o co chodzi, ale z oporem ruszył za mną. Weszliśmy do salonu gdzie rzuciłam owcy paczkę gum do żucia. Popatrzył na mnie jak na idiotę, ale wziął jedną, a resztę schował sobie do kieszeni. 
- Chodź ze mną czas na przedstawienie – zwróciłam się do zwłok Harrego, gdy ubierałam moje trampki. Znowu bezmyślnie chłopak poszedł za mną. 
- Harry ubierz się może najpierw ! – zawołał Louis, owca wzruszył ramionami, ale zmienił swój kierunek. 
- To nie będzie potrzebne – mruknęłam ciągnąc go za rękę, wiedziałam że jeśli pójdzie do góry to nie ma pewności czy wróci. Wyszliśmy przez drzwi i stanęliśmy w progu. Rozejrzałam się dyskretnie i zauważyłam poruszenie przy żywopłocie tam gdzie ostatnio więc wiedziałam, że paparazzi nas obserwuje, stanęłam się specjalnie bliżej Harrego prawie ocierając się o niego. 
- Pocałuj mnie – szepnęłam do niego. 
- Po co ? – zmarszczył się – Zimno mi – jęknął już próbując zniknąć w wnętrzu domu, ale potrzymałam go ramieniem. 
- W krzakach jest paparazzi – wyjaśniłam szeptem. 
- Co ? Gdzie ? – ożywił się Harry, rozglądając się zawzięcie. 
- Nie patrz tam – syknęłam łapiąc w dłonie jego policzki, kierując jego wzrok na mnie – Pocałuj mnie w końcu i miejmy to z głowy. 
- Ty się lepiej przyznaj, że sama się nie potrafisz doczekać – powiedział zbliżając się do mojej twarzy. 
- Gdyby nie to, że podpisałam tą cholerną umowę już dawno uciekłabym od ciebie z krzykiem – odwarknęłam, chłopak za to zaskoczył mnie bo wbił swoje wargi w moje. Otoczył mnie zapach gumy miętowej z jego ust, którą mu dałam. Owca przywarła do mnie, przez co aż zrobiłam krok w tył, ale wpadłam na framugę drzwi. Chłopak przycisnął mnie do niej całując natarczywie, szeroko uwierając usta jakby miał zamiar coś zjeść niż miał się całować. Położyłam mu rękę na piersi odsuwając go od siebie delikatnie.
- I co podobało ci się nie ? – wymruczał mi do ucha. 
- Nie. Ślinisz się gorzej jakbyś ślinotoku dostał. Poćwicz lepiej. – szepnęłam i odsunęłam się od niego naciągając kaptur bluzy na głowę i ruszyłam chodnikiem w stronę bramy. 
Gdy wróciłam do domu ból głowy dawał ostro o sobie znać, przeszukałam kuchnie w celu znalezienia czegokolwiek na kaca. Z wielkim zadowoleniem wzięłam ostatnią tabletkę przeciwbólową i rzuciłam się na łóżko i chwile później odpłynęłam w objęcia Morfeusza. 
*
Coś na kształt walenia w drzwi wyrwało mnie z pięknego snu. Rozejrzałam się po pokoju w którym zrobiło się już ciemno. Spojrzałam na zegarek który wskazywał 19. Cudownie, przespałam cały dzień. Usłyszałam dzwonek do drzwi, a później znowu głośne walenie. Wstałam z łóżka zastanawiając się komu tak bardzo zależy na spotkaniu, mojej cudownej osoby. 
Niestety ledwo otworzyłam drzwi napotkałam wściekłą minę Tomlinsona, który wpadł mi nagle do mieszkania. 
- Chyba nie przypominam sobie, żebym cię zapraszała – mruknęłam i zatrzasnęłam drzwi.  
- Ja wiesz sobie nie przypominam, żebym dodawał jakieś chore zdjęcia na twittera ! – wrzasnął z furią w oczach skierowaną w moją stronę. 
- Aaa… to o to chodzi – powiedziałam spokojnie kierując się do kuchni – Wiesz nie wiem czy w domu cię tego uczono to jak się wchodzi do czyjegoś mieszkania to się zdejmuje buty. 
- Nie zmieniaj tematu – warknął. 
- Nie zmieniam, ja po prostu chcę mieć czysto na dywanie – mruknęłam wzruszając ramionami. Chłopak wściekły ściągnął trampki, rzucając je gdzieś w kąt pokoju. 
- Zadowolona ?! 
- Bardzo – odpowiedziałam z uśmiechem – Chcesz może kapcie, bo wiesz spoko stoisz boso… 
- Rose ! – krzyknął przerywając mi – Ty zdajesz sobie sprawę coś ty zrobiła tym zdjęciem ?! 
- Ty znowu o tym – jęknęłam przewracając oczami, włączyłam wodę na herbatę obracając się tyłem do Tomlinsona.  
- Nie ignoruj mnie – warknął szarpiąc mnie lekko, abym na niego spojrzała. Podniosłam wzrok na jego niebieskie oczy z skaczącymi iskierkami złości. 
- Herbaty ? – zapytałam wskazując na kubek. 
- Czemu to robisz ? – zapytał w końcu poddając się. 
- Ale co ? 
- No czemu dodałaś te zdjęcie, musiałaś mieć jakiś powód – oparł się szafkę przyglądając się uważnie. 
- Właściwie to nie miałam – odpowiedziałam obojętnie – To był taki impuls. 
- Impuls – powtórzył brunet prychając – Wiesz, że oberwało mi się za ciebie ? 
- To nie było zamierzone – odparłam opierając się obok niego. 
- Powiedziałem, że zgubiłem telefon, ale od razu gdy tylko zobaczyłem to zdjęcie, że zostało dodane z mojego telefonu wiedziałem, że to ty. 
- No wiesz mały błąd rano – zaśmiałam się cicho. 
- Gdybym to nie był ja, nie poszłoby ci tak łatwo wiesz ? 
- Dzięki – odpowiedziałam posyłając mu wdzięczny uśmiech. 
- Jesteś mi winna przysługę i bądź pewna, że to wykorzystam – zagroził szczerząc się w moją stronę. 
- Już się boję. – powiedziałam żartobliwie zmierzając do czajnika w którym właśnie woda się zagotowała.
- O cholera właśnie – powiedział uderzając się otwartą dłonią w czoło – Przez to wszystko zapomniałem po co tu przyszedłem. 
- Nie po to, żeby na mnie nawrzeszczeć ? – zapytałam zdziwiona, zalewając w dwóch kubkach herbatę.
- Nie. Przyszedłem cię poinformować, bo nie odbierasz telefonu, że o 20 masz spotkanie, więc się już zbieraj. 
- Jakie spotkanie ? –zdziwiłam się. 
- Wszystko w swoim czasie, leć się przebrać – powiedział popychając mnie w stronę pokoju.  
___________________________________________________ 
Rozdział dłuższy niż ostatnio, ale i tak wydaje mi się jakiś krótki -,- 
Nowy wygląd bloga jest, więc jak więc wam podoba ? 
Liczę na wasze opinie na temat rozdziału i do następnego xD 
Katy227

środa, 21 listopada 2012

Chapter 5


- Dobrze, Louis skocz po dwie szklanki – rozkazałam chłopakowi nie spuszczając oczu z Harrego.
Brunet spełnił moją prośbę i po paru minutach przy wędrował z naczyniami. Postawiłam je przed sobą i nalałam do nich po równo wódki. Podałam jedną ze szklanek owcy i przedstawiłam dość proste zasady.
- Kto pierwszy opróżni szklankę bez popijania za jednym zamachem wygrywa. Sędzią będzie Liam – zarządziłam pokazując na chłopaka.
- Dlaczego on ? – oburzył się Louis.
- Bo ty nie będziesz obiektywny - powiedziałam pokazując mu język.
Po słowie start, od razu szybkim ruchem zamoczyłam moje wargi w przeźroczystej cieczy. Poczułam jak po gardle spływa mi gorąca zawartość. Nie zważając na odruch wymiotny przełknęłam wszystko jak najszybciej. Kontem oka zauważyłam Harrego krztuszącego się wódką. Zadowolona z siebie odstawiłam pustą szklaną na stół. Owca akurat wycierał się rękawem a w naczyniu jeszcze zostało mu około ¼ cieczy.
- Wygrałam ! – wykrzyknęłam triumfalnie.
- To ja też chcę się z tobą zmierzyć – powiedział Zayn wstając z kanapy.
- Nie teraz – położyłam mu rękę na piersi blokując mu dostęp do szklanek – Teraz jest czas aby Harry wypełnił zadanie – uśmiechnęłam się złośliwie.
- A mogę to zrobić za niego ? – zgłosił broniąc loczka Louis.
- Dam sobie radę – zapewnił go owca – Co to za zadanie ?
- Muszę najpierw wykonać telefon – oznajmiłam i odeszłam kawałek i wyciągnęłam aparat z kieszeni. Wybrałam odpowiedni numer i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Po chwili odezwał się po drugiej stronie męski głos.
- Joe, Rose z tej strony jeśli dobrze pamiętam jesteś winny mi małą przysługę, a teraz masz szansę się odwdzięczyć…
Po krótkiej rozmowie z uśmiechem dołączyłam do chłopaków. Wszyscy patrzyli na mnie podejrzliwie, nie mając zielonego pojęcia na co wpadłam.
- Haroldzie zbieraj się jedziemy – powiedziałam do owcy najuprzejmiej niż kiedykolwiek indziej – A wy jeśli chcecie widzieć przedstawienie to też – zwróciłam się do chłopaków i ruszyłam do drzwi.
Wszyscy razem ruszyliśmy busem we wskazanym przeze mnie kierunku. Po około 15 minutach z niezbyt trzeźwym Louisem za kierownicą trafiliśmy pod klub. Skierowaliśmy się do wejścia, gdzie stał z ponurą miną łysy ochronisz.
- To impreza zamknięta – mruknął zastawiając nam drzwi.
- Ale ja przywiozłam tancerzy – wyjaśniłam wskazując na chłopaków. Bramkarz przymrużył oczy, patrząc na nas podejrzliwie.
- Niech stracę wchodźcie – odezwał się w końcu i zrobił nam przejście. Wepchnęłam chłopców na salę, a sama pociągnęłam za rękę zmierzłego Harrego, za kulisy sceny.
- No w końcu Rose musimy zaraz zaczynać – odezwał się z ulgą Joe gdy tylko mnie zobaczył.
- Spokojnie, parę minut wam różnicy nie zrobi. A oto wasz dodatkowy tancerz – klepnęłam owce plecy.
Joe zmierzył go wzrokiem i potaknął.
- Może być – mruknął dał mu pokrowiec z ubraniem do rąk i wskazał palcem na przebieralnie. Harry trochę ze zdezorientowaniem popatrzył na mnie ale nie odzywając się ruszył w pokazanym mu kierunku.
- Skąd ty go wzięłaś ? – szepnął Joe gdy chłopak odszedł.
- Przegrał zakład ze mną – wzruszyłam ramionami.
- Chcesz mi teraz powiedzieć, że to kompletny żółtodziób ! – mężczyzna podniósł lekko głos ale go uciszyłam.
- Da radę, a ty nie zapominaj że mi obiecałeś – warknęłam na niego – Teraz idę na salę. A ty go masz wprowadzić w cały ten cyrk ale zaraz przed występem, bo inaczej nie wyjdzie na tą scenę.  
- Następnym razem przypomnij mi żebym nigdy więcej nie prosił cię o przysługę – wycedził przez zęby.
- Zapamiętam – odpowiedziałam uśmiechając się niewinnie i powędrowałam ku głośnej muzyce.
Rozejrzałam się po ciemnej sali poszukując jakiegoś z chłopców. Zastałam Nialla i Louisa przy barze.
- O właśnie Rose .. dobrze że jesteś – wykrzyczał mi od razu do ucha podpity już trochę blondyn, uwieszając się lekko przez to na mnie – Czy możesz mi powiedzieć czemu w tym klubie są same dziewczyny ?
- A to źle ? – zapytałam uśmiechając się.
- Nie oczywiście że nie … Louis wygrałeś jednak obydwoje jeszcze dobrze widzimy. Barman polej – powiedział mieszając koniec i początek zdania.
- Niall miał teorię, że już tak źle widzi, że nie odróżnia kobiety od faceta albo wszyscy tutaj to transwestyci – wyjaśnił mi Louis widząc moją krzywą minę. Pokiwałam głową i usiadłam na krześle obok bruneta.
- Gdzie Harry ? – zapytał od razu.
- Jacka Danielsa proszę ! – zawołałam do barmana. Chłopak jednak nie zamierzał zrezygnować z zadanego przez siebie pytania i wpatrywał się we mnie uporczywie. Westchnęłam przeciągle.
- Poszedł się przebrać do zadania – odpowiedział od niechcenia.
- Jakiego zadania ?
- Louis cierpliwości wszystko w swoim czasie – mruknęłam i wypiłam szybkim ruchem alkohol podany mi przez barmana. Wkrótce piosenka dobiegła końca i DJ zapowiedział główny punkt imprezy. Szturchnęłam ramieniem Lou i kazałam mu spojrzeć na scenę. Rozpoczęły się pierwsze nuty nowej piosenki i piski dziewczyn. Za kulis został wypchnięty Harry w stroju policjanta, a zaraz za nim wszedł pewnym krokiem Joe i jego kompan Evan w podobnych strojach. Owca przerażonym wzrokiem ogarnęła salę i stanęła jak kłoda. Chłopcy chcąc rozkręcić trochę Harrego ściągnęli sprawnym ruchem z niego marynarkę i rzucili w krzyczące dziewczyny. Evan porwał a tłumu jaką kobietę i przyciągnął ją do swojego umięśnionego nagiego torsu.
- Co to ma być ? – zapytał oburzony Louis.
- Jak to co ? To są chippendale, męski striptiz, a my jesteśmy na wieczorze panieńskim, a to pewnie panna młoda - wskazałam na blondynkę na scenie która właśnie cisnęła pieniądze do już stojących w stringach Joego i Evana. Spojrzałam na Harrego który nie wiedział za bardzo co ze sobą zrobić gdy podeszła do niego jakaś ruda dziewczyna i zaczęła się przy nim wić. Louis siedział jak na szpilkach przyglądając się całej scenie, a ja jak zwykle wpadłam na głupi pomysł. Spostrzegłam wystającą z kurtki komórkę Louisa, sprawnym ruchem wyciągnęłam ją i podążyłam pod scenę. Owca stała tam właśnie w samych bokserkach, wypchanych po bokach lekko kasą i czapce policjanta. Chyba spodobała mu się lekko nowa robota, bo nabrał więcej pewności siebie. Niewiele myśląc zrobiłam telefonem Louisa zdjęcie, jak akurat owca stała obok rury, próbując tańczyć. Oddaliłam się zadowolona od sceny i poszłam do łazienki. Tam połączyłam się z internetem i tak jak myślałam Louis był od razu już zalogowany na twitterze. Załadowałam zdjęcie i napisałam mały komentarz „Czyżbyś Harry postanowiłeś się przerzucić się na taniec ?”. Niewiele myśląc wcisnęłam tweetnij.  
______________________________________________ 
Wiem, że rozdział króciutki a czekacie już prawie dwa tygodnie ale naprawdę nie miałam czasu żeby coś napisać wcześniej. Mogłabym coś jeszcze do niego dopisać, ale stwierdziłam, że za długo czekacie to dodam to co mam. 
Dziękuje też bardzo za nominacje do Liebster Award dwukrotnie za co bardzo dziękuje, bo niedawno dopiero zaczęłam pisać bloga a te nominacje oznaczają że wam się podoba z czego się niezmiernie cieszę. Odpowiedzi na pytania są na moim drugim blogu więc jak chcecie czegoś się o mnie dowiedzieć to zapraszam na http://party-hard-1d.blogspot.com 
PS: Przepraszam z góry za wszystkie błędy ;D 
Katy227

niedziela, 11 listopada 2012

Chapter 4


Szłam chodnikiem, rozkoszując się ostatnimi promieniami zachodzącego już słońca. Patrzyłam jak chowa się za horyzontem, pozbawiając kolorów niebo.
Spojrzałam na małą pogniecioną karteczkę z zapisanym, adresem. Choć mieszkam w Londynie od dziecka nigdy nie byłam w tej części miasta, bogatej części. Wokół mnie piętrzył się luksusowe wille, ogrodzone bezpiecznie przed nie proszonymi gośćmi. Czułam, że tu nie pasuje ja w potarganych jeansach, trampkach po wielu przejściach i skórzanej kurtce. Wiedziałam, że nie powinnam to być ja, ale mimo wszystko coś, chodź sama nie wiem dokładnie co, podkusiło mnie abym się zgodziła i teraz czy chce czy nie muszę znaleźć ten owczy dom.
Wyjęłam po raz kolejny zmaltretowaną kartkę z kieszeni. Spróbowałam przeczytać zamazany już numer domu, kiedy jakieś auto się za mną zatrzymało i zatrąbiło. Chciałam się już posłużyć środkowym palcem, ale spostrzegłam że na miejscu kierowcy nie siedzi nikt inny jak kolega owcy.
- Hej Rose. Może podwieźć  ? – zapytał chłopak wołając mnie przez otwartą szybę. Gdyby nie to że nie miałam pojęcia w którą stronę iść to pewnie odpowiedziałabym, żeby spierdzielał bo nie potrzebuję jego łaski. Ale w tej sytuacji zacisnęłam wargi i sztucznie się uśmiechnęłam.
- Czemu nie – odpowiedziałam i wsiadłam na siedzenie pasażera – Em.. dzięki … - tutaj się zatrzymałam, jak on ma w ogóle na imię ?
- Louis – dokończył za mnie uśmiechając się przyjaźnie.
- Wybacz nie mam pamięci do imion- wyjaśniłam wzruszając ramionami.
- Spoko – odpowiedział brunet dalej się głupio szczerząc, z czego ten debil tak się cieszy ? Zaczęłam się zastanawiać czy w ogóle któryś z nich jest zdrowy psychicznie, a im więcej czasu z nimi przebywałam tym bardziej w to zaczynałam wątpić.
Obróciłam się w stronę szyby i w ciszy przyglądałam się mijającym krajobrazowi. Lecz niestety nie było mi to dane długo gdyż chłopak nie wytrzymał i znów zagadnął do mnie.
- Czemu jesteś taka cięta na Harrego ? – zapytał a ja uniosłam zdziwiona brwi do góry – Chciałbym wiedzieć, bo wiesz rozmawiałem już z Hazzą i powiedział mi co nieco o waszym spotkaniu, ale chciałbym poznać i twoją wersję.
- A co tu do wyjaśniania, staranował mnie dekiel, wleciałam do kałuży i wyleciałam przez niego z pracy bo się spóźniłam. A co on o mnie ci naopowiadał ?
- Nic wartego powtórzenia – wyjaśnił znowu ze swoim uśmiechem – Ja po prostu chciałbym, żebyś z niego trochę zeszła jemu jest i tak wystarczająco trudno.
- No tak musi być trudno pośpiewać sobie trochę i po szczerzyć się do aparatu – odpowiedziałam mu oschle przewracając oczami.
- To nie jest takie proste jak się wydaje. Nawet nie wiesz jak trudno jest utrzymać się na rynku. Harry w naszym zespole jest takim kimś kto jest bardziej rozchwytywany niż my, ale przez to musi więcej poświęcać. Żadnemu z nas nie jest lekko ale on najbardziej to przeżywa.
- Wiesz co Lewis ? Nie wiem czemu, ale jakimś takim małym stopniu cię polubiłam i niech stracę, odpuszczę mu ale jak tylko będzie mnie sam się czepiał bez powodu to za siebie nie ręczę – ostrzegłam.
- Dzięki – odpowiedział znów z uśmiechem – A ja jestem Louis nie Lewis – sprostował.
- Czepiasz się - zaśmiałam się, mimo jednak wszystko chłopak poprawił mi humor, coś w nim było, że gdy patrzyłaś się jak on się głupkowato uśmiecha tobie też się to udziela.
Louis wjechał na podjazd domu numer 69 i zadzwonił domofonem przy bramie, która niedługo potem stała się dla nas otworem. Chłopak zaparkował starając się nie blokować żadnego z stojących tam samochodów i poszedł w stronę drzwi. Nie wiedząc co z sobą zrobić ruszyłam za nim.
Brunet wszedł do środka jak do siebie i ruszył prostu do ogromnego salonu połączonego z jadalnią. Po prawej znajdowały się ciemne schody na górę z oszklonymi poręczami. Cały salon urządzony został w nowoczesnym stylu z widoczną dominacją bieli i brązu. Na dwóch kanapach ustawionych w kąt prosty przed telewizorem siedział już cały zespół oraz zniecierpliwiony Paul
- No w końcu ile można na was czekać ? Ja nie mam całego dnia – odezwał się zniecierpliwiony gdy tylko nas zobaczył.
- A może tak na początek, cześć Rose miło cię znowu widzieć – odpowiedziałam na jego słowa sarkastycznie, co oczywiście pominął nie zwracając uwagi.
- Więc tak, bo nie mamy wiele czasu – mruknął Paul spoglądając na zegarek – Chciałem, żebyście się wszyscy jakoś poznali, żeby już na wejściu nie było żadnych wpadek. Musicie także – tutaj zwrócił się do mnie i do Harrego – ustalić jakieś fakty, jak się poznaliście, i inne rzeczy na temat waszego związku, żeby mieć już zgodną odpowiedź w razie potrzeby. – wszyscy patrzyli na niego uważnie co rusz kiwając głową.
- A i najważniejsze Rose – popatrzył na mnie wymownie – zostajesz dzisiaj tutaj na noc.
- Po cholerę ? – zapytałam oburzona, krzywiąc się. Nie uśmiechało mi się spędzenie w nocy z tymi tutaj kto wie co im może strzelić do głowy.
- Jutro rano wasz dom będzie obserwował paparazzi, a ty i Harry odstawicie scenkę pod drzwiami pożegnania.
- Ale czemu rano ? – zapytał Harry a ja walnęłam się w otwartą dłonią w czoło.
- Czy ty jesteś taki głupi czy tylko udajesz ? – zapytałam i dostałam z łokcia od Louisa, który posłał mi wymowne spojrzenie, westchnęłam przeciągle i zaczęłam jeszcze raz – Harry deklu kochany mamy upozorować, że się z tobą przespałam, a pożegnanie rano ma tego dowodzić, dobrze rozumiem ? – mówiłam przesłodzonym tonem jak do debila.
- Dokładnie – przytaknął mi Paul -  I jeszcze jedna prośba, nie pozabijajcie się, Liam dopilnuj tego – zwrócił się do chłopaka ogolonego na jeża.
- Damy jakoś radę – zapewnił go, spokojnym tonem.  
- Więc ustalone ja się zbieram – oznajmił Paul podnosząc się z kanapy.
- A gdzie się tak spieszysz na sex randkę ? – zapytałam unosząc wzywająco jedną brew do góry. Louis na moje słowa zaśmiał się cicho zasłaniając się ręką.
- To już nie twoja sprawa już Rose. Do zobaczenia . – powiedział spokojnie jak gdyby nigdy nic i wyszedł. A ja zastanawiałam się ile potrzeba moich ciętych uwag, żeby wyprowadzić go z równowagi. Jeszcze nie spotkałam takiego który by z czasem i tak nie wybuchnął.
Po wyjściu staruszka zapanowała cisza. Wszyscy patrzeli na siebie nawzajem nie wiedząc czy się odezwać.
- Ale z was nudziarze – mruknęłam i rozwaliłam się na kanapie obok blondyna.
- To co ty byś chciała robić ? – zapytał wrednie owca.
- Mieliśmy się poznać tak ? – uaktywniłam się, gdy w głowie zaświtał mi genialny pomysł.
- No tak – potaknął Louis przypatrując mi się uważnie.
- Macie może flaszkę ? – zapytałam i zauważyłam zdziwienie na ich twarzach.
- Coś się znajdzie – mruknął mulat i wstając z oporem z kanapy podszedł do barku i wyciągnął butelkę czystej i kieliszki.
- Świetnie – klasnęłam w dłonie ucieszona, może jednak nie będzie tak źle jak myślałam. – Zagramy w prawdę. – oznajmiłam, a oni popatrzyli na mnie zdezorientowani więc przeszłam do wyjaśniania zasad.
- Zaczyna wybrana osoba, mogę to być ja i mówi jakąś rzecz ze swojego życia, a wszyscy potem robią w sobie rachunek sumienia i jeśli też to robili piją razem z osobą która to powiedziała. Proste ? – wszyscy pokiwali głowami, więc wzięłam to za odpowiedzieć twierdzącą. Chłopcy rozlali wódkę.
- To ja zacznę. Nie jestem dziewicą. – wszyscy pouśmiechali się pod nosem, ale razem ze mną przechylili kieliszek. Następnie przyszła kolej na blondyna, który zarumienił się słodko.
- Skoro już zjechaliśmy na takie tematy to… robiłem sobie dobrze ręcznie … - powiedział cicho, a ja wybuchłam głośnym śmiechem nie mogąc się opanować, a jakie było moje jeszcze większe zdziwienie gdy wszyscy chłopcy wypili kolejny kieliszek.
- Mam tatuaż w intymnym miejscu – wyznał Zayn i wypił, a ja zaraz za nim.
- Ty też ? – zdziwił się Louis – Weź pokarz – uśmiechnął się do mnie zalotnie.
- Ten tatuaż pokazuje tylko wybranym miśku – odpowiedziałam posyłając mu całusa w powietrzu.
- To weź, wybierz któregoś z nas – zaproponował unosząc brwi zabawnie.
- A skąd pewność, że będziesz to ty ? – podpuściłam go specjalnie.
- Bo mnie lubisz – uśmiechnął się tryumfalnie.
- Dzisiaj nie gramy w wyzwania, a teraz dalej – zmieniłam specjalnie temat, aby zając się grą, gdzie padały z coraz większą ilością alkoholu coraz bardziej odważniejsze pytania.  
- Spałem w trójkącie – powiedział Louis dziwnie się uśmiechając do Harrego, można od razu było się domyślić, że i on miał coś z tym wspólnego, co potwierdził przechylony przez niego kieliszek.
- Kochałem się z dużo starszą od siebie kobietą – tym razem przyszła no owcy kolej, gdy tylko wypowiedział te słowa uderzyły mnie niechciane przez zemnie wspomnienia, z sierocińca do którego trafiłam po śmierci samobójczej mojego ojca. Nigdy nie byłam miła dla nikogo, ale gdy pojawiła się zagubiona Serena przy mnie, było to pierwsza przyjaźń, która trwa do dzisiaj. Żeby ją uratować od krzywdy wzięłam wszystko na siebie i teraz muszę żyć z okropnymi wspomnieniami nad którymi mimo wszystkich starań nigdy nie zapomniałam…
Wściekła na siebie i na Harrego za to, że mi o nich przypomniał, zrobiłam najlepsze co potrafiłam, żeby znowu schować do pudełka to co wygrzebał, wyżyłam się na nim.
- To chyba było jasne, że zaliczasz stare, ślepe baby z DPS-u, bo kto by cię chciał.
- Mnie przynajmniej ktoś chce i muszę rozpijać kogoś do nieprzytomności, żeby zaliczyć – odpyskował mi.
- Odszczekaj to, bo pożałujesz – warknęłam zrywając się na równe nogi.
- Co mi zrobisz hę ? Co może mi zrobić taki plebs jak ty ?! – wykrzyczał mi w twarz walcząc ze mną wzrokiem.
- Dobra koniec tego – zaczął Liam
- Nie wtrącaj się ! – krzyknęliśmy równocześni z Harry w jego stronę.
- Wyzwanie tu i teraz, ten kto wygra wybiera zadanie przeciwnikowi. Wchodzisz ? Czy może srasz ze strachu ? – zapytałam wyzywająco zwracając się do owcy.
- Wchodzę – powiedział hardo.
- Dobrze, Louis skocz po dwie szklanki – rozkazałam chłopakowi nie spuszczając oczu z Harrego.  
______________________________________________________ 

Jak myślicie kto wygra i na czym będzie polegało wyzwanie ? 

No w końcu jest, strasznie męczył mnie ten rozdział, bo nie miałam pojęcia co powinnam napisać. Więc jest jaki jest. 
Rozumiem, że niektórym z was może się nie podobać postawa Rose, ale jest ona taka z pewnych powodów o których dowiecie się w przyszłych rozdziałach  ale już dzisiaj dostaliście mały początek tego co wam mam do przekazania. 
Liczę na wasze opinie i bardzo wam dziękuje za poprzednie i witam nowych obserwatorów ;D 
Katy227

piątek, 2 listopada 2012

Chapter 3


- Dostaniesz te pieniądze jeżeli będziesz udawać dziewczynę Harrego – wyjaśnił a mnie zatkało i patrzyłam zdziwionym wzrokiem na wszystkich wokół.
- Ty mówisz poważnie ? – zapytałam po dłuższej ciszy.
- Jak najbardziej – odpowiedział machinalnie.
- A dlaczego ja ? – znów zapytałam.
- Wszystko ci wyjaśnię na osobności – tutaj przeniósł znacząco wzrok na Serene. Uśmiechnęłam się chytrze.
- Ona idzie albo żadnej rozmowy nie będzie – powiedziałam stanowczo chcąc zobaczyć na ile jestem mu potrzebna. Mężczyzna westchnął, ale się zgodził.
- Elisabeth – zawołał i pojawiła się znowu ta sama kobieta co nas tutaj zawołała – Proszę zaprowadź te dwie panie do mojego gabinetu, ja zaraz dołączę.
Po tych słowach kobieta popędziła nas ręką w kierunku drzwi. Ruszyłam przodem drepcząc na boso, a za mną z małym opóźnieniem ruszyła blondynka.
Elisabeth zaprowadziła nas do windy i nacisnęła przycisk 10 piętra. Wymieniłam z Sereną kpiące spojrzenie. Przyjaciółka bezgłośnie przekazała mi abym nie robiła głupot, ale wzruszyłam tylko ramionami niewinnie. Chciałam po prostu zobaczyć jak bardzo cierpliwy jest nasz pan Paul i na ile mi pozwoli zanim stwierdzi, że jestem beznadziejnym przypadkiem. Gdy tylko drzwi windy się otworzyły kobieta nie patrząc czy idziemy za nią ruszyła do przodu. Idąc rozglądałam się po korytarzy, dostałam od paru ludzi zdziwione spojrzenia że szłam na boso ale nie zwracałam na to uwagi, ważne było dla mnie to że moje nogi mają wygodnie. Elisabeth zatrzymała się przed drzwiami z napisem Paul Higgins.  Kobieta wpuściła nas do środka i kazała zaczekać. Rozejrzałam się po gabinecie był ogromny dwa razy większy niż mój pokój. Całą jedną ścianę pokrywały olbrzymie okna z widokiem na centrum Londynu. Przed nimi stało duże biurko z wygodnym czarnym fotelem który od razu przykuł moją uwagę. Ruszyłam w tamtą stronę i usiadłam za biurkiem kładąc nogi na biurku.
- Rose … myślę, że to nie twoje miejsce – mruknęła Serena siadając na jednym z drewnianych krzesełek przede mną.
- Cały czas musiałam stać to chyba mogę sobie pozwolić na trochę wygody, po za tym gdzie to pisze że nie powinnam tu siedzieć – powiedziałam lekceważąco kręcąc się na fotelu.
- Możesz mi powiedzieć czemu się na to zgodziłaś ?
- Ja się nie zgodziłam – odparłam od razu – Ja tu przyszłam z ciekawości …
- To ty nie chcesz być tą jego dziewczyną ? – znów zapytała blondynka.
- Oj no tego też nie powiedziałam … chociaż fajnie by było mu trochę uprzykrzyć życie …
- Rose – westchnęła ciężko Serena.
- No co ? Trzeba mieć trochę rozrywki w życiu … - mówiąc to nagle zainteresowało mnie biurko przede mną, a właściwie to w szczególności to jego zawartość. Ciekawe co może być w środku …
Otworzyłam pierwszą szufladę z góry i zaczęłam od niechcenia grzebać.
- Co ty robisz ? – zapytała z oburzeniem blondynka.
- Oglądam – odpowiedziałam po prostu – Patrz cygara może zwinę parę i sprzedam na pewno są drogie …
- Rose zamknij tą szufladę natychmiast !
- Jezu przecież żartuje – przewróciłam oczami i otwarłam następną.
- Pozamykaj to jeszcze ktoś wejdzie … - mówiła obracając się za siebie patrząc nerwowo na drzwi.
- Nie dramatyzuj … Przecież nic mi nie zrobią …  - powiedziałam oglądając uważnie długopis w kształcie kija do golfa.
- Popatrz jakie fajne – zamachałam jej przed oczami.
- Nie na pewno cię przymną za to – powiedziała sarkastycznie, ignorując mój przypływ radości.
- Nie żeby mi jakoś zależało, ale oni mnie chcą. Nie wiem jeszcze czemu ale to jeszcze rozgryzę – mówiłam przymierzając się do następnej szuflady która wbrew moim oczekiwaniom okazała się zamknięta.
- Skąd taka pewność, że tak cię chcą ? – zapytała unosząc do góry powątpiewając jedną brew.
- Nie widziałaś reakcji Paula jak powiedziałam że wychodzimy ? to czegoś dowodzi … - wyjaśniłam szukając jakiegoś klucza wśród szpargałów na biurku. Po chwili się jednak poddałam bo mają uwagę przykuła inna rzecz, kulki newtona które stały sobie nikomu nie przeszkadzając.
- Patrz zawsze chciałam takie mieć ! – zwróciłam się podekscytowana do mojej przyjaciółki wprawiając w ruch kuleczki patrząc na nie zafascynowana.
- Ty chyba masz jakieś braki – mruknęła przyglądając mi się.
Ze znudzenia zaczęłam sobie przeglądać wizytówki na obrotowym kółeczku.
- Uwierzysz ma numer Justina Biebera – powiedziałam z udawaną ekscytacją, ale blondynka dalej nie zrobiło to wrażenia.
– Po co chciałaś, żebym z tobą szła ? – zagadnęła jednak po chwili.
- Wciągnęłaś mnie w te bagno to nie myśl, że cię z tego wypuszczę tak łatwo – wyszczerzyłam się do niej.
W tym momencie wszedł do gabinetu Paul popatrzył na nas trochę zdezorientowany.
- O jakże się cieszę, że w końcu do nas dołączyłeś – przywitałam go z uśmiechem.
- Widzę, że wygodnie – powiedział sztywno.
- Nawet bardzo – odpowiedziałam rozwalając się jeszcze bardziej na fotelu.
- Wolałbym jednak, żebyś zajęła miejsce po tamtej stronie biurka – wskazał miejsce obok Sereny.
- Może rzeczywiście tak byłoby lepiej – przyznałam mu rację, zdjęłam nogi z biurka i razem z krzesłem zaczęłam się przesuwać w stronę przyjaciółki – Bardzo przywiązałam się do tego fotela - wyjaśniałam widząc jego minę. Paul przełknął ślinę i nic nie mówiąc wziął inne krzesło. Aha brawo punkt dla mnie ! Czyli jednak mu zależy na mnie.
- Dobrze czyli przejdźmy do rzeczy… – powiedział służbowym tonem.
- No właśnie – wtrąciłam się – Bo nie bardzo rozumiem o co chodziło ci z tym że miałabym zostać dziewczyną tego… jak mu tam było… Larrego…
- Harrego – poprawił – Chciałbym cię zatrudnić żebyś ją udawała przed mediami – wyjaśnił.
- Po co ? – zapytałam, Paul westchnął.
- Chcesz bardzo dużo wiedzieć wiesz …
- To wszystko, żeby lepiej wykonywać swoją pracę – wyjaśniłam poważnie starając powstrzymać się od parsknięcia śmiechem.
- No dobrze więc. Jak wiecie lub nie chłopcy wydają nową płytę, związku z tym potrzeba trochę zamieszania aby sprzedaż wzrosła, a z powodu tego, że chłopcy jak by to powiedzieć… zaczęli się wypalać i zainteresowanie nimi znacznie spadło, potrzebujemy jakiego czynnika który pomógł by im znowu w wybiciu się.
- A tym czynnikiem miałabym być ja tak ?
- Właśnie tak , poszukiwaliśmy dziewczyny która jest zbuntowana i nie miałaby żadnych skrupułów aby się poświęcić takiemu przedsięwzięciu , a w tym narobić niezłego zamieszania samą sobą, a ty nawet po naszej krótkiej rozmowie widzę, że się nadajesz – wyjaśnił.
- No ba, ale kto powiedział że się zgodzę – odpowiedziałam celowo chcąc go zdenerwować.
- To ty nie chcesz zarobić ? – zapytał sprawnie chcąc mnie podpuścić.
- Pieniądze to nie wszystko.
- Czego więc oczekujesz ? – zapytał, słysząc te słowa tryumfalnie się uśmiechnęłam.
- Powiedz mi najpierw jak to niby miało wyglądać … - mówiłam i rozwaliłam się na fotelu.
- Na początku zgrałabyś w teledysku od chłopców, tam oficjalnie poznałabyś Harrego … - skrzywiłam się na co Paul się zaciął – chciałabyś coś dodać ? – zapytał.
- Nie będę robiła z siebie idiotki w jakimś teledysku, to głupie po co w ogóle grać tą całą scenę z poznawaniem nie lepiej od razu by był to, że nasz niby związek ktoś przez przypadek odkrył … - zaproponowałam ciekawa czy się zgodzi.
- No dobrze możemy przystać na takie warunki ale ty musisz być dla nas dostępna cały czas, będziesz jeździła z chłopakami w trasę do innych państw i tutaj nic nie może cię trzymać.
- Z tym nie będzie problemu – uśmiechnęłam się – A co z Sereną ? – zapytałam wskazując na przyjaciółkę.
- Oczywiście zostanie wynagrodzona i zostanie oficjalnie stylistą chłopców – wyjaśnił na co i twarz mojej przyjaciółki rozjaśnił uśmiech.
- A co z tamtą resztą dziewczyn z castingu wiedziały o wszystkim ?
- Nie i aby zatuszować całą sprawę z konkursem jedną z nich wybierzemy do teledysku jeżeli ty nie chcesz w tym uczestniczyć – wyjaśnił z czego byłam ogromnie zadowolona.
- Tak więc jeżeli nie masz więcej pytań możemy podpisać umowę – podsumował wyciągając z kieszeni klucz i otworzył zamkniętą szufladę z którą poprzednio się siłowałam.
Po wprowadzeniu paru poprawek w nim zaproponowanych przez zemnie podpisałam umową, zakres obowiązków który mnie obowiązywał oraz dokument zobowiązując mnie do dotrzymania wszystkiego w tajemnicy i nie zerwania umowy przed terminem jej rozwiązania w groźbie kary pieniężnej której pewnie nie wypłaciłabym się do końca życia. Umowa była na pół roku od dnia jej podpisania dlatego już od jutra mieliśmy zaczynać powoli nasze przedstawienie.
Ledwo złożyłam wszystkie podpisy do gabinetu wślizgnął się mój „chłopak”.
- O Harry idealne wyczucie czasu – oznajmił Paul – Podejdź tutaj. Owca nie odzywając się podszedł z kamienną twarzą do biurka.
- Z Harry ja już wszystko ustaliłem na dole, więc nie ma problemu. Podpisz tylko tutaj – wskazał Paul owcy odpowiednie miejsce. Chłopak pochylił się wypinając się do mnie. Spodnie miał zsunięte na pół tyłka przez co wpadłam na głupi pomysł.
- Rose… -jęknęła Serena widząc mój wzrok, ale było za późno, wyciągnęła dłonie i pociągnęłam za obydwie nogawki jego spodni, a te ładnie zjechały w dół do jego kolan. Blondynka zasłoniła sobie oczy dłońmi a ja wybuchłam głośnym śmiechem. Owca cała czerwona obróciła się do mnie patrząc wściekłym wzrokiem.
- Pojebało cię ! – wrzasnął w tej też chwili wszedł do gabinetu następny członek jego zespołu ubrany w paski. Popatrzył na nas zdezorientowany, a jego wzrok spoczął na spuszczonych gaciach owcy.
- W czymś przeszkadzam ? – zapytał
- Tak właśnie z Haroldem chcieliśmy skonsumować swój związek – odpowiedziałam, a Serena parsknęła śmiechem. Loczek czerwony jak burak ubrał spodnie, a podniosłam się z fotela.
- Cóż to może innym razem – podsumowałam.
- Mam twoje buty – powiedział mi przy drzwiach brunet.
- Miło z twojej strony – uśmiechnęłam się do niego promiennie biorąc obuwie – To do jutra – powiedziałam posyłając Harremu całusa na co obdarował mnie grymasem. Jak widać już nie może się doczekać współpracy. 
_________________________________________________________________ 
No w końcu się wzięłam trochę długo mnie tu nie było, ale dziękuję wam bardzo za wasze komentarze widzę w ten sposób, że blog przypadł wam do gustu z czego ogromnie się cieszę :P   
Zapraszam was także na mój drugi blog http://party-hard-1d.blogspot.com/ na który nowy rozdział się pojawi jutro lub pojutrze :D 
Katy227