Obserwatorzy

Ile was tu było :P

Translate

niedziela, 21 października 2012

Chapter 2


- O nie zapomnij – zaprzeczyłam od razu zrywając się z fotela.
- Ale Rose … - jęknęła Serena – Wiem, że powinnam najpierw zapytać się o twoje zdanie ale nie było na to czasu wcześniej …
- Masz rację powinnaś – warknęłam kierując się do drzwi.
- Ale jak to wygrasz to skończą się twoje problemy finansowe, zapłacą ci za to – po jej słowach zatrzymałam się w pół kroku.
- Ile ? – zapytałam.
- 2 000 £ - odpowiedziała, po tych słowach zawahałam się pieniądze w moim życiu nie stały na jakimś wysokim szczeblu ale bez nich żyć się nie da. Potrzebuję ich bezwarunkowo, bo za niedługo właściciel wywali mnie z mieszkania za nie płacenie czynszu.
- No dobra czyli co mam zrobić ? – zapytałam w końcu po długiej ciszy.
- Tak ! Wiedziałam ! – krzyknęła szczęśliwa rzucając mi się na szyję.
- Nie ciesz się za bardzo zawsze mogę zmienić zdanie – przypomniałam jej o mojej zmiennej naturze – Kiedy to przesłuchanie ? – zapytałam kiedy się uspokoiła i zlazła ze mnie.
- No właśnie to następny problem … - jęknęła – Dzisiaj – szepnęła przepraszająco. Tym razem po tych słowach wybuchłam śmiechem.
- I ty chcesz zdążyć ? – zapytałam z niedowierzaniem.
- Tak i zdążę a ty marsz pod prysznic – zażądała i popchnęła mnie w stronę łazienki.  
Cały dalszy ranek i południe spędziłam na siedzeniu na tyłku podczas gdy Serena ciągle przy mnie chodziła, czesała, malowała, włosy tu i ówdzie wyrywała … no i oczywiście między czasie udzielała mi zasad jak mam się zachowywać czyli z tego co zrozumiałam w ogóle się nie powinnam odzywać. Na koniec przyniosła mi kremową sukienkę, u góry zakończona koronką, sięgającą mi do połowy uda. Założyłam posłusznie powstrzymując z ledwością głupi komentarz. Do sukienki Serena dobrałam mi odpowiednie złote dodatki i w końcu pozwoliła przejrzeć mi się w lustrze.
- Wyglądam jak jakaś słodka idiotka – skomentowałam widząc obce mi odbicie. Moje zwykle proste włosy były pokręcone w anielskie pukle spięte złotą spineczką. Słodka sukienka i delikatny makijaż aż do obrzygania.
- Tobie nie musi się podobać im ma się spodoba – wyjaśniła, z krzywą miną dalej przyglądałam się swojemu odbiciu a blondynka podeszła do swojej wielkiej szafy szukając czegoś zawzięcie.
- Zapomniałam by o najważniejszym – oznajmiła pokazując mi chyba 12 centymetrowe brązowe szpilki na platformie.
- Chcesz mnie zabić ? – powiedziałam wybałuszając oczy.
-  Daj spokój ubieraj musimy się zbierać już – wyjaśniła krzątając się po pokoju i zbierając potrzebne rzeczy do swojej torebki.
- A jakiejś lekcji na temat chodzenia w tych butach to dostanę ? – spytałam z nadzieją.
- Nie mam już na to czasu ale poinstruuję cię po drodze – spojrzałam na nią krzywo wątpiąc już w całe to przedsięwzięcie – No dawaj – machnęła ręką poganiając mnie. Wstałam niepewnie z fotela już w butach i uważnie przyglądając się moim zdradliwym stopom ruszyłam niepewnie.
- Plecy wyprostuj – od razu  poinstruowała mnie Serena – I patrz przed siebie – dodała.
- Ja próbuję się nie zabić – warknęłam – Sama patrz sobie przed siebie, a nie na mnie – po tych słowach blondynka uniosła ręce w poddańczym geście, wiedziała że ze mną nie wygra tej walki.
*
Serena pchnęła mosiężne drzwi budynku i weszłyśmy razem do środka. Oczom ukazał mi się wąski długi korytarz w szpitalnych kolorach. Szłam potulnie za przyjaciółką ale nie mogłam się powstrzymać do cichego komentarza.
- Gdybym tu pracowała depresji bym dostała.
- Rose … - jęknęła od razu blondynka.
- No co prawda. Przydałby się tu parę kolorów niby firma taka bogata, a nie stać ich żeby pomalować korytarz. Nie zdziwię się jeżeli ty byś popadła w depresje i skończyła w kaftanie bezpieczeństwa, ale o nic się nie martw ja w twoim imieniu pozwę tę firmę o niedostosowane warunki do pracy – dumna ze swojego przemówienia posłałam jej szeroki uśmiech ona za to posłała mi sceptyczne spojrzenie.
- I co byś powiedziała w sądzie że zwariowałam bo ściany były białe ?
- Nie patrz tak to mogłaby być ciekawa linia obrony.
- Nie wątpię – powiedziała ponuro. Po jej słowach otworzyła następne drzwi i weszłyśmy do swego rodzaju poczekalni jak się wydawało. Na krzesłach naprzeciwko siedziały dwie dziewczyny do jednej rudej Serena pokiwała więc pewnie była jej znajomą z pracy, a blondynka obok niej musiała być moją konkurentką. Zmierzyłam ją wzrokiem i parsknęłam śmiechem. Przyjaciółka od razu rzuciłam mi wściekłe spojrzenie. Ale co ja mogłam jeżeli blondi przede mną wyglądała jak dziwka żywo wyciągnięta z pornola na dodatek starego ze 20 lat. Kobieta musiała mieć minimum ze 30 lat, jej tlenione włosy były spięte w luźnego koka, a jej sukienka z wielki dekoltem znacznie za dużo pokazywał jej sylikonowych cycków.
Blondyna zlustrowała mnie i posłała mi kpiący uśmieszek. Miałam wtedy wielką ochotę pokazać jej środkowy palec, ale Serena widząc co się święci odsunęła mnie na bok. Ledwo usiadłyśmy za drzwi w który odbywał się przesłuchanie wyszły dwie inne dziewczyny i udały się do wyjścia nas ignorując. Zaraz za nimi wyszła około 35-cio letnia kobieta w okularach i z teczką w dłoni i poprosiła o wejście królowej porna i jej koleżanki. Po 10 minutach posłałam Serenie zniecierpliwione spojrzenie.
- Widzisz i dlatego wolę się spóźnić przynajmniej nie trzeba tyle czekać aż łaskawie cię wpuszczą – mruknęłam do niej.
- Nie, tylko wtedy oni muszą czekać na ciebie – trafnie zauważyła.
- To tylko szczegół – jak widać blondynka nie zamierzała się wdawać w dalsze dyskusje i obrała sobie martwy punkt na ścianie, chciałam zrobić podobnie ale znowu nie wytrzymałam i zapytałam
- Długo jeszcze będziemy tu siedzieć ?
- Nie wiem – mruknęła, a ja pokiwałam głową, spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie przed de mną i na nie miłosiernie powolną przesuwającą się wskazówkę. Nie minęła minuta a znów zapytałam.  
- A mogłabyś się dowiedzieć ?
- Do cholery Rose – podniosła głos ale zaraz się opanowała – Jak będziemy miały iść to nas zawołają.
- Ale mi się nudzi – jęknęłam – I tyłek mi stwardniał od tego krzesła…
Ledwo skończyłam otworzyły się drzwi z których wyszła moja konkurencja.
- Rosemarie O’Donnell i Serena Turner – powiedziała ta sama kobieta w okularach.
- Nie odzywaj się ja będę mówić za ciebie – poinformowała mnie dziewczyna cicho jak wstawałyśmy.   
Weszłyśmy do drugiego pomieszczenia i razu zauważyłam że za biurkami siedziało 5 chłopaków i jeden starszy facet. Rozejrzałam się za czymś gdzie mogłabym usiąść ale niczego takowego nie znalazłam. Więc pozostawało mi stać w tych okropnie cisnących mnie butach.
- Więc – zaczął ten starszy facet – powiedz nam coś o tym co napisałaś w CV – zwrócił się do mnie.
- W CV zawał… - zaczęła Serena ale mężczyzna przerwał jej ruchem dłoni – Nie pytałem ciebie – odparł rzeczowo i spojrzał na mnie wyczekująco. Ja sama swój spanikowany wzrok przeniosłam na przyjaciółkę gdyż nie miałam pojęcia co napisała w moim CV. Ona sama wzruszyłam niepewnie ramionami, więc odchrząknęłam i zaczęłam.
- Prawdę mówiąc to ja za bardzo nie wiem co znajduje się w tym CV …
- Paul proszę cię to bez sensu – jęknął chłopak w lokach, którego z niewiadomych względów skądś kojarzyłam …
- To skąd te CV ? – zapytał ignorując chłopaka.
- No Serena je napisała – odpowiedziałam nie pewnie.
- Dobra koniec tego przedstawienia – znów odezwał się chłopak zrywając się z krzesła.
- Siadaj – powiedział podniesionym głosem starszy facet. Chłopak nie usiadł ale nigdzie nie poszedł jak widać Paul  jak się do niego zwracał miał u nich autorytet.
- Ja już mówiłem, że ten cały pomysł jest chory, ale kto mnie tu słuchał ?!
- Harry - odezwał się chłopak obcięty na jeża – Nie rób scen. Usiądź i nie wiń Paula on chce nam tylko pomóc – mówił spokojnym tonem.
- Przestańcie mi rozkazywać ! Wszyscy zawsze mówią mi co mam robić, ale po co to wszystko? I tak wszystko się pierdoli.
- Jesteśmy zespołem zapomniałeś ? – zwrócił się do niego blondyn – Damy radę.
- Tylko dlaczego ja mam odwalać tą najgorszą robotę ?!
- Nie przesadzaj każdy musiał coś poświecić – zauważył inny chłopak z roztrzepanymi włosami.
Kłótnia ciągła się dalej na nas już nikt nie zwracał uwagi, po jaką cholerę tu przyszłyśmy w takim razie ?
- Mam tego dość idziemy ? – zwróciłam się do Sereny
- Nie możemy tak po prostu wyjść – odpowiedziała
- A co chcesz tu tak sterczeć i oglądać te małpy ?! – na to pytanie nie odpowiedziała. Tracąc cierpliwość zaczynałam się zastanawiać czy w ogóle powinnam tu przychodzić. Wszystko w moim życiu ostatnio zaczęło sprowadzać się do pieniędzy. A może gdyby nie wpadł na mnie dzisiaj ten baran z owcą wszystko byłoby dobrze. Nie musiałabym tu przychodzić i męczyć się w tych cholernych butach. Już od tego stania tak mnie nogi zaczęły boleć że przez to o niczym innym już nie mogłam myśleć.
Zła już na cały świat i że nikt na mnie nie zwraca uwagi, bo nasza „komisja” od siedmiu boleści dalej się kłóciła. Schyliłam się i zaczęłam ściągać buty.
- Co ty robisz – syknęła Serena.
- Nogi mnie bolą – warknęłam i wtedy jedno zdanie z kłótni przykuło moją uwagę.
- … tu przychodzą same pustaki albo wariatki ! – krzyczał loczek i wtedy mnie olśniło… wariatka !… Głos jakby odbił mi się w głowie przypominając chłopaka z rana. To ten lokaty chłopak jest tą owcą ! I jeszcze teraz znowu mnie bezczelnie obraża od pustaków, aż we mnie zawrzało pierdolona gwiazdeczka się znalazła. Nie wiele myśląc znowu zrobiłam to co na ulicy … rzuciłam butem. Obuwie przeleciało obok głowy owcy uderzając głośnym hukiem w ścianę.
Zapadła cisza wszyscy spojrzeli w moją stronę. Loczek zmarszczył brwi wpatrując się we mnie aż w końcu mnie rozpoznał, chyba nie było trudno skoro już dwa razy użyłam tej samej broni, chyba nie codziennie się jest atakowany butem.
- To znowu ty – powiedział mimowolnie.
- Tak ja i znowu cholernie żałuję że nie trafiłam !
- Jezu co jest z tobą nie tak ?!
- Ze mną ?! Lepiej ty zastanów się nad sobą zasrany, rozpieszczony bachor ! – krzyknęłam jeszcze w jego stronę i zwróciłam się do Sereny – Wychodzimy. Ledwo to powiedziałam nie patrząc nawet na blodynkę czy idzie za mną ruszyłam do drzwi.
- Zaczekaj przymniemy cię ! – zawołał za mną Paul.
- Co ?! – powiedzieliśmy jednocześnie z owcą.
- To co słyszałaś przymniemy cię.
- Ja nawet za te 2 tysiące £ nie zamierzam sądzić z tą owcą ani chwili – odpowiedziałam stanowczo.
- Widzisz Paul zostaw ją – wtrącił loczek.
- To cena tylko za teledysk nie istotne, ty dostaniesz 50 tysięcy – pospiesznie powiedział mężczyzna znów ignorując chłopaka.
- Niby za co ? – zapytałam nie kryjąc zaskoczenia
- Dostaniesz te pieniądze jeżeli będziesz udawać dziewczynę Harrego – wyjaśnił a mnie zatkało i patrzyłam zdziwionym wzrokiem na wszystkich wokół...  
*** 
Jak myślicie Rose przyjmie proponowaną jej posadę ? 
No mam nadzieję że choć odrobinę zdziwiłam was rozwojem wydarzeń :P Rozdział dość długi ale mam nadzieję że wam się spodoba i was nie zanudziłam ale małe wprowadzenie musi być więc dużo miejsca do popisu nie miałam ale niedługo to się zmieni ale wszystko w swoim czasie :P 
Mam też dla was taką prośbę moglibyście polecić mój blog gdzieś dalej ? Oczywiście postaram się za wszelką pomoc odwdzięczyć !  
Dzięki wam też za taką ilość komentarzy cieszę się że mam stałych czytelników a przede wszystkim wiernych KOCHAM WAS :*  
Katy227 

niedziela, 14 października 2012

Chapter 1



- Cholera jasna - warknęłam do siebie znowu się spóźnię. Wleciałam z mieszkania jakby się paliło i ruszyłam szybkim krokiem w stronę stacji metra. Szłam tak szybko jak pozwalały mi moje szpilki ale już po paru metrach zaczęłam żałować, że je ubrałam. Gdy wychodziłam za zakrętu z potężnym uderzeniem wpadł we mnie jakiś chłopak. Straciłam równowagę i zahaczając obcasem o krawężnik wpadłam prosto do kałuży. 
- O sorry - powiedział głupio się śmiejąc chłopak. Wściekłość we mnie zawrzała. Wpadł na mnie gnój i jeszcze bezczelnie się śmieje. 
- I z czego się cieszysz barani łbie ! - krzyknęłam pierwsze co mi na myśl przyszło patrząc na jego owcze loki. Podniosłam się z ziemi szybko i zauważyłam ze obcas mi się złamał to już przelało czarę. 
- Okres masz ? Co się tak drzesz ? - powiedział głupkowato się ciesząc obracając się ode mnie i idąc dalej. Zdenerwowana zdjęłam poszkodowanego buta i rzuciłam celując w głowę owcy.  But niestety lekko chybił, ale trafił w plecy. 
- Pojebało cię do końca ? - wrzasnął obracając się. 
- Spierdalaj lepiej bo dostaniesz drugim butem ! 
- Wariatka ! - odkrzyknął i ruszył chodnikiem w swoją stronę. 
Spojrzałam na zegarek właśnie była 9.00 czyli moje metro właśnie odjeżdżało beze mnie... 
Spóźniona ponad pół godziny wpadłam w końcu do restauracji, zamierzałam udać się od razu przebrać w mój roboczy mundurek kelnerki ale niestety nie było mi to dane. 
- O panna O'Donnell w końcu raczyła się zjawić - powiedział ironicznie Mark, mój szef łysiejący facet do czterdziestce, zawsze ubrany we swoją flanelową koszulą w której pocił się jak świnia - Chodź tutaj - dodał widząc że od razu zmierzyłam zmienić kierunek gdy go widziałam. 
- O co chodzi ? - zapytałam od niechcenia. 
- Jeszcze się pytasz ? Spóźniłaś się znowu - podkreślił wyraźnie ostatni wyraz. 
- Oj tam raz każdemu może się zdarzyć - powiedziałam krążąc wzrokiem po lokalu byle tylko nie patrzeć na jego olbrzymi piwny brzuch wyglądający jakby był w 9. miesiącu ciąży. 
- Raz ? Ty się spóźniłaś siedem razy pracując tutaj tydzień. Albo nie przepraszam osiem bo na rozmowę kwalifikacyjną też się spóźniłaś - mówił plując przy tym na około siebie. 
- Obiecuję to był ostatni raz, dzisiaj po prostu jakiś baran z owcą na głowie ... 
- Tak jestem przekonany, że to ciekawa historia - powiedział przerywając mi - Ale nie mam ochoty tego słuchać. Zwalniam cię. - powiedział i obrócił się do mnie plecami idąc na zaplecze. 
- Co ?! Nie możesz ! - krzyknęłam oburzona drepcząc za nim. 
- Owszem mogę i właśnie to zrobiłem - odpowiedział idąc dalej nie zwracając na mnie uwagi. 
- Ale ja obiecuje więcej się nie spóźnię, niech mnie pan wysłucha - mówiłam pokornie nawet odważyłam dotknąć się jego spoconej ręki aby go zatrzymać. 
- Rose to nie chodzi o tylko o spóźnianie są wiecznie na ciebie skargi od klientów, jesteś nie uprzejma i ... 
- A jak ja mam być uprzejma jak mi się na cycki patrzy zboczeniec - przerwałam mu od razu. 
- I masz niewyparzony język - dokończył jakby nigdy nic. 
- Każdy ma jakieś wady ja panu nie wytykam swoich - argumentowałam dalej. 
- Tu nie chodzi o twoje wady ty po prostu nie nadajesz się do pracy z ludźmi ... - po tych słowach było dla mnie za dużo w dupie mam taką pracę.
- A pan się niby nadaje ? Tak się pan poci, że przy takim smrodzie nic tylko się zrzygać ... 
- Rose ! - krzyknął patrząc na mnie wściekłym wzrokiem. 
- Przepraszam bardzo ale prawdę mówię, dezodorant dobrze by panu zrobił. 
- Wyjdź - powiedział stanowczym głosem, przewróciłam teatralnie oczami ale udałam się do wyjścia. 
- Chodziarz wiesz co dezodorant i tak ci nie pomoże - powiedziałam głośno przez cały lokal, że każdy klient się obejrzał. Mark tak się zaczerwienił że prawie był purpurowy. Ja zadowolona z siebie wyszłam z restauracji.  
Ledwo wyszłam zadzwonił mi telefon. Spojrzałam na wyświetlacz okazało się że to Serena wcisnęłam zieloną słuchawkę. 
- Słucham - odezwałam się pierwsza. 
- Jesteś w pracy ? - zapytała od razu przechodząc do rzeczy. 
- Nie właśnie wyleciałam - odpowiedziałam idąc powoli chodnikiem w stronę domu. 
- Co znowu ? - zapytała zdziwiona - Tu już druga praca z której wyleciałaś w tym miesiącu. 
- Trzecia - poprawiłam ją - Zapewne zapomniałaś o mojej jednodniowej pracy z sklepie z ubraniami z której wyleciałam bo powiedziałam jakiejś babie że wygląda jak szafa trzydrzwiowa która ma ochotę wybuchnąć, a okazało się że to właścicielka sklepu. 
- Nie ogarniam jak ty możesz obrażać tych ludzi ot tak po prostu ... 
- Po prostu nie mogę się powstrzymać od głośnego komentarza a oni za bardzo biorą je do siebie ... - wyjaśniłam patrząc na zachmurzające się niepokojąco niebo.  
- Nawet nie chce wiedzieć za co tym razem cię wywalił - stwierdziła głośno wzdychając. 
- No to nic ci nie mówię lepiej mi powiedz po co dzwonisz, bo chyba nie z gratulacjami za to że znowu jestem bezrobotna. 
- Właściwie to dobrze się składa, że pracy nie masz... - prychnęłam przerywając jej. 
- To się nazywa przyjaciółka ... 
- Nie o to chodzi, przyjdź do mnie jesteś mi potrzebna -westchnęłam przeciągle na jej słowa. 
- Muszę ? - zapytałam. 
- Tak musisz widzę cię u siebie za 15 minut - zakomunikowała i się rozłączyła. 
Znów skazana na metro udałam się na stację. Jak na złość oczywiście się rozpadało ale co się dziwić Londyn w końcu.
- Wyglądasz jak gówno – skomentowała Serena gdy otworzyła mi drzwi. Cała mokra weszłam do jej mieszkanie nie zważając na to jak się krzywi gdy ochlapałam jej całą podłogę.
- Dzięki – odpowiedziałam sarkastycznie – To tylko i wyłącznie twoja zasługa. Ty kazałaś mi się tu tłuc przez pół miasta.
- Ale nie bez powodu – stwierdziła gdy ściągałam buty.
- No mam nadzieję inaczej bym tu nie przyszła – trafnie zaznaczyłam przechodząc do jej salonu.
Miała duże mieszkanie w porównaniu do mojego które i tak ja ledwo dawałam rade spłacić. Serena była stylistką dość znaną w Londynie mimo swojego młodego wieku. Ta praca dawała jej stałe zarobki które pozwalały jej żyć na wysokim poziomie. Razem znamy się od pięciu lat, poznałyśmy się w sierocińcu ale to temat na inną okazję …
Weszłyśmy do jej nowocześnie urządzonego salonu i od razu klapałam na czerwony fotel.
- Pomoczysz mi fotel – mruknęła pod nosem.
- Wyschnie – odpowiedziałam wzruszając ramionami – Powiedz mi lepiej po co mnie tu ściągnęłaś ? – blondynka przycupnęła na drugim fotelu bawiąc się swoimi dłońmi.
- Potrzebuję twojej pomocy – powiedziała cicho.
- Co się stało ? – powiedziałam poważnym tonem od razu prostując się na fotelu. Od zawsze pomagałam Serenie jak tylko mogłam była dla mnie jak siostra poszłabym za nią w ogień.
- Nie to nie o to chodzi – powiedziała wstając i nerwowo chodząc po pokoju.
- To o co ? – zapytałam znów niedbale rozwalając się na fotelu.
- No, bo w naszej firmie był taki konkurs, znaczy jest … nagroda to wyjechać w trasę jako stylistka zespołu … - zaczęła plątać
- Do rzeczy, do rzeczy – ponaglałam ją.
- No i każda stylistka z firmy miała zgłosić jedną modelkę do tego konkursu i ja o tym zapomniałam i nie była przygotowana ale miałam twoje zdjęcie, nabazgrałam ci CV  i zgłosiłam ciebie – skończyła na jednym wydechu, ledwo skończyła wybuchłam głośnym śmiechem.
- I z czego się śmiejesz ? – zapytała zdezorientowana.
- Przecież to jasne, że nie wygram co się przejmujesz.
- W tym problem zostałaś wybrana do finałowej trójki – po tych słowach uśmiech zszedł mi z twarzy.    
*** 
No i pierwszy rozdział jak widzicie Rose jest dość specyficzna, ale mam nadzieję że wam się spodoba. Liczę na wasze komentarze było by miło gdybyście zostawili swoją opinię, no bo chodzi właśnie tu oto żeby blog się wam podobał a jeżeli się nie podoba to nie mam sensu go pisać. 
Kiedy następny rozdział to nie wiem powiem tak jak mi się zachce :P Do następnego ;D 
Katy227

sobota, 13 października 2012

Prologue


Życie jest wredne to jest pewne, wiele przeszłam i to ukształtowało mnie to, jestem jaka jestem, ale zmienić się nie zamierzam. Nienawidzę ludzi którzy udają kogoś innego, gardzę nimi, a oczywiście życie skierowało mnie na to że sama będę musiała iść wbrew moim zasadom. Ale po to są właśnie zasady żeby je naginać prawda ?
  Teraz ja wredna, nie pokora, zawsze mająca własne zdanie. Nie lubiąca bezpodstawnej krytyki i zawsze walcząca o swoje wkraczam do gry.
Te cechy to bezwarunkowo ja Rosemarie O’Donnell a oto moja historia…  

*** 
Prolog krótki postaram się szybko dodać w takim razie pierwszy rozdział :P Zachęcam do dodania się do obserwatorów i do komentowania.

Witam :P

Tak więc wypada od czegoś zacząć :P Wpadłam na spontaniczny pomysł, żeby założyć następnego bloga tak prostując to następnego czyli drugiego. Tamten pierwszy też nie był jakoś specjalnie planowany więc może uda mi się i z tym xD Zapraszam też was do przeczytania i mojego debiutu (http://party-hard-1d.blogspot.com/) do którego myślę w ciągu 2 tygodni wrócę ;D 
Wracając do rzeczy za chwilę dodam prolog ! Mam nadzieję że wam się spodoba :P


Katy227