Moje ciało
przechodziły nieprzerwanie dreszcze spowodowane wyziębieniem. Zaczęłam szczękać
zębami, a moje palce były czerwone do granic możliwości. Ale mimo to wszystko,
nie miałam zamiaru wstać, chciałam tylko aby te obrazy zniknęły z mojej głowy,
żeby w końcu nastała cisza. Zwinęłam się w kłębek i spojrzałam w górę na
otaczające mnie gałęzie drzew, przez które pięknie wirowały między nimi…
-Biegnij i pod żadnym pozorem nie waż się zatrzymywać, ja
sobie poradzę słyszysz? – mówiłam szeptem do blondynki, która z przerażenia nie
chciała się ruszyć – Biegnij ja ich odciągnę – dodałam jeszcze mocno
przytulając do siebie dziewczynę, po czym popchnęłam ją w głąb lasu.
Sama spojrzałam tam gdzie dochodziły dźwięki ludzi, którzy
nas szukali. Zerknęłam za siebie na Serene, która niepewnie obijając się o
drzewa gnała do przodu. Podniosłam się z ziemi i ruszyłam skradając się ku
światłom latarek. Przełknęłam głośno ślinę, kiedy doszłam już wytaczająco
blisko puściłam się biegiem w przeciwną stronę niż Serena, aby odciągnąć ich
uwagę od blondynki i skupić ją na mnie.
- Tam! –usłyszałam krzyk któregoś z nich i pogoń za mną.
Biegłam ile sił miałam w nogach, niemal wypluwając już płuca. Jednak
ograniczona widoczność i nie równe podłoże nie pomagało w zgubieniu mojego
„ogona”. W pewnej chwili stało się to czego najbardziej się obawiałam potknęłam
się i runęłam na ziemię raniąc swoje kolana i dłonie.
- Szybciej, bo nam ucieknie! – wrzaski były coraz bliżej,
mimo silnego bólu podniosłam się. Niestety moja noga stanowczo zaprotestowała
uginając się. Cicho jęknęłam z bólu. Teraz ucieczka nie wchodziła w grę.
Musiałam się ukryć, a wiele czasu nie miałam. Potruchtałam na tyle szybko ile
mogłam i schowałam się w jakiś krzakach, które jak na złość miały ostre gałęzie
i kolce. Zdusiłam sobie jęk bólu i pchałam się dalej raniąc swoje gołe nogi.
Przycupnęłam, próbując ukryć się w mroku gałęzi.
- Gdzie ona jest? – warknął wysoki brunet świecą latarką
wszędzie na około.
- A ja mam wiedzieć? Ty ją widziałeś! – łypną na niego jego
kolega.
- Cicho! – zażądał i szef, a zarazem mój prześladowca Dan
Badners – Wsłuchajcie musi gdzieś tu być… - po jego słowach nastała głucha
cisza więc nawet mój oddech wydawał mi się zbyt głośny. Zastygłam w bezruchu,
obserwując otoczenie. Usłyszałam szelest po prawej stronie krzaków i czubek
blond włosów.
- Niech to szlak! – jęknęłam wściekła, ona miała uciec, a
nie podążać za nami. Musiałam coś zrobić zanim ją zauważą. Tym samym wydać na
siebie swój wyrok. Podniosłam się krzaków i zaczęłam truchtać, moja noga na nic
innego nie pozwalała.
- Tam jest! – krzyknął Badners, a dwóch jego osiłków
rzuciło się w moją stronę. Wiedziałam, że nie mam szans nie walczyłam więc
tylko pozwoliłam, aby zaprowadzili mnie przed Dana. Spojrzałam w jego bezduszne
oczy hardo, nie dając po sobie poznać strachu.
- I po co było uciekać? – zapytał głaszcząc mnie po
policzku, ale ja tylko splunęłam mu w twarz.
- Chyba zapomniałaś mała suko, że wiem coś o tobie i w
każdej chwili mogę posłać cię do wiezienia – warknął uderzając mnie z liścia w
mój policzek, tak że poczułam na swoim języku gorzką krew.
- Wole, zgnić w więzieniu niż dla ciebie pracować! –
syknęłam głosem pełnym nienawiści.
- Jak wolisz, a teraz mów gdzie blondyna! - zażądał wściekle ściskając boleśnie mój
podbródek, aby patrzyła na jego krzywą gębę.
- Uciekła – uśmiechnęłam się do niego promienie.
- Blondi wychodź, mamy twoją przyjaciółeczkę! – krzyknął
głośno obracając się wokół siebie. Zaczęłam się modlić, aby Serena miała choć
cień rozumu i została w cieniu niezauważona…
- Co robimy? – zapytał jeden z jego podwładnych, gdy
odpowiedziała mu cisza na co odetchnęłam z ulgą.
- Bierz ją do samochodu – rozkazał wskazując na mnie.
- A co z tą drugą?
- Ona i tak jest bezużyteczna – odpowiedział i ruszył w
drogę powrotną – A i zajmij się tą – dodał jeszcze i oddalił się.
- No to mała wycieczka – uśmiechnął się do mnie wrednie i
zamachnął się ręką prosto w moją twarz , przez co przed oczami pojawiły mi się
mroczki, a następnie ciemne niebo otoczone gałęziami lasu, aby po chwili wszystko
mogła pochłonąć ciemność…
Moje powieki
stawały się coraz cięższe, obraz ciągle powracały do mnie. Teraz po prostu
czekałam na ten błogi spokój. Żałosne jednak było to, że całe życie walczyłam,
a teraz nie miałam siły się podnieść. Ale może to był kres moich wytrzymałości,
to miał być mój nędzny koniec?
- Rose! –
usłyszałam krzyk odbijający się echem wokół mnie. Chciałam się odezwać, że
jestem tutaj ale z mojego gardła wydobył się tylko nędzny szept. Spróbowałam
odchrząknąć, ale to tylko przyniosło ból. Po raz pierwszy gdy odezwał się w
głębi mnie głos „odpuść” zapragnęłam go posłuchać. Jednak gdybym to zrobiła
pokazałabym wszystkim tym, że jestem słaba, że mnie pokonali, a ja jestem tylko
nic nie wartym pionkiem w ich grze… Jednak kiedy chciałam się ruszyć moje
ciało, nie chciało mnie słuchać.
- Rose! –
usłyszałam tym razem wyraźniejszy głos. Który dawał mi siłę, zaczepienie
rzeczywistości. Jęknęłam cicho i wyprostowałam nogi, choć czułam się jakbym
miała jakieś ciężkie kłody zamiast nich. Z pomocą drzewa wstałam i objęłam się
ramionami. Nie czułam nawet palców u swoich stóp, ale zrobiłam krok to przodu,
a później drugi.
- Nie poddam
się – wyszeptałam zawzięcie z mojego obolałego gardła. Mroczki błądziły w
kątach moich oczu, ale szłam przez śnieg dzielnie dalej.
- Rose! –
znowu usłyszałam nawoływanie i na tym się skupiłam. Szłam omijając drzewa
podpierając się na nich. Światło latarki przebiło się w końcu przez ciemność.
-Idź –
nakazałam sobie zaciskając szczęki, które ciągle zgrzytały z zimna. Przestałam
widzieć wyraźnie, kolory zamazywały się wokół mnie.
- Rose?! –
usłyszałam przerażony głos Louisa i mimowolnie uśmiechnęłam się. Po czym
upadłam z wycieczenia na kolana. – Jezus Maria ty do końca oszalałaś? – zapytał
podbiegając do mnie.
- Na-na-na
to wygląda – wyjąkałam nie panując nad tym. Chłopak zdjął z siebie kurtkę i
zarzucił mi ją na ramiona szczelnie zamykając ją. Brunet podniósł mnie ziemi i
szybko ruszył po swoich śladach z powrotem.
- Nie
obrazisz się chyba jak się zdrzemnę – wyszeptałam patrząc na niebo, które tak
pięknie mieniło się nad mną.
- Rose,
nawet nie próbuj tego robić słyszysz! – krzyknął, a ja mimowolnie zamrugałam,
próbując odgonić od siebie czerń. – Rose mów do mnie opowiedz mi coś, cokolwiek
tylko nie zasypiaj!
- Wiesz co
ja jakoś nie potrafię zebrać myśli. – mruknęłam oschle, starając się nie jąkać.
- Rose, choć
raz mogłabyś być mniej sarkastyczna – jęknął chłopak. Postanowiłam się skupić na
czymś mniej usypiającym niż gwiazdy i przeniosłam swój wzrok na twarzy chłopaka.
Jego grzywka ciągle wpadała na niebieskie oczy, świecące determinacją. Ciemne
włosy przyozdobiły białe płatki oznaczając się znacznie od naturalnej barwy.
Policzki uroczo zabarwiły się na różowo pod wpływem mrozu. Oddychał równo przez
nos, szybko stawiając kroki ze mną na rękach.
- Czy-czy
coś ci się we mnie podoba? – palnęłam pierwsze pytanie, które przyszło mi na
myśl. Patrzyłam z zafascynowaniem jak marszczy czoło i gubi się w swoim
marszu.
- Skąd te
pytanie? – zapytał zmieszany.
- Kazałeś mi
mówić – burknęłam obojętnie i znowu powróciłam na patrzenie w gwiazdy, które
zdawały mi się oddalać coraz bardziej i bardziej…
- Rose! –
krzyknął Lou, powstrzymując przed zaśnięciem. – Podobają mi się twoje włosy –
dodał szybko – A teraz ty mów! – rozkazał.
- Dlaczego,
akurat one? – zapytałam patrząc, jak się denerwuje i zaciska wargi w cienką
linię.
- Rose… -
jęknął błagalnie.
- Ciekawe
odpowiedzi zachęcają do nie zasypiania – wyjaśniłam poważnie.
- Są… ładne
– skończył niepewnie, a gdyby nie to, że ledwo byłam wstanie ruszyć, turlałam
bym się ze śmiechu po ziemi.
- Daleko
jeszcze? – zapytałam czując pogłębiające się zmęczenie.
- Już las
zaczyna się przerzedzać, więc nie – poinformował mnie spokojnie.
Weszliśmy w
końcu na drogę, którą przecięliśmy szybkim krokiem. W hotelu skierowaliśmy od
razu do mojego pokoju, żeby nie budzić Harrego. Chłopak posadził mnie na łóżku,
lekko spanikowany.
- Wezwać
lekarza? – zapytał chodząc w tę i z powrotem.
- Nie trzeba
– mruknęłam cicho kładąc się na łóżku.
- To może
gorąca kąpiel? – zapytał patrząc na mnie bezradnie.
- Mam dostać
szoku termicznego? – zapytałam patrząc się w sufit.
- No ale
rozebrać muszę cię na pewno – zauważył, a ja wybuchłam śmiechem na tyle ile
pozwalał mój stan.
-
Zastanowiłeś się jak to brzmi? – zapytałam widząc jego krzywą minę.
- Zboczeniec
– uśmiechnął się do mnie i zaczął zdejmować mokre od śniegu ubrania. Ściągnął
moje kapcie i skarpetki. A dalej zaczęły się jego opory.
- Mogę? –
zapytał niepewnie ciągnąc rąbek mojego swetra.
- Cała twoja
– uśmiechnęłam się do niego śpiąco.
- To też
dziwnie zabrzmiało – zauważył pozbawiając mnie swetra, przez co zostałam w
samym staniku.
- Zboczeniec
– odpłaciłam mu.
- Może
spodnie sama zdejmiesz? – zapytał lekko czerwieniąc się.
- Louis
zachowujesz się jakbyś w życiu spodni dziewczynie nie ściągał – znowu się
zaśmiałam walcząc ze nadchodzącym snem. – Tylko majtek mi też nie zdejmuj –
ostrzegłam go gdy majstrował przy guziku.
- Bardzo
śmieszne Rose – mruknął, ale widziałam jak próbował walczyć z uśmiechem. Brunet
podał mi jakąś pidżamę z walizki oraz ciepłe skarpety i przykrył mnie ciepłą
kołdrą. – Zostanę tu z tobą na wszelki wypadek – poinformował mnie siadając na
fotelu.
- Daj
spokój, chodź do łóżka przyda mi się grzejnik – zaproponowałam klepiąc miejsce
obok siebie – Widzę, że jesteś zmęczony chodź.
Louis
przewrócił oczami, ale grzecznie położył się obok mnie. Zbliżyłam się do niego
i położyłam swoje zimne dłonie pod jego koszulką, tak aż się wzdrygnął.
- Mówiłam,
że przyda się grzejnik? – uśmiechnęłam się, a chłopak przyciągnął mnie bliżej
siebie owijając swoim zapachem.
Strzał,
krew, huk i oczy bez życia. Znowu byłam w pokoju z ojcem. kałuża krwi po
postrzale zaczęła się nienaturalnie powiększać, jak fala ale gnąca tylko prosto
na mnie, mająca za zadanie pochłonąć mnie w całości. Chciałam uciec, ale nie
miałam dokąd. Podbiegłam do okna i wyskoczyłam licząc na ratunek, ale za nim
była tylko bezdenna nicość połączona z moim głośnym krzykiem bojącym się tak
bardzo upadku…
- Rose! –
ktoś ścisnął mocno moje ramię. Otworzyłam oczy głośno oddychając i rozejrzałam
się dookoła. Byłam w pokoju hotelowym, a Louis obok mnie przyglądając się z
troską. Nie wiele myśląc przytuliłam się do niego mocno, potrzebując tej
bezpiecznej ochrony jego ramion wokół mnie. Zamknęłam oczy, ale znowu pojawił
się w ciemnościach mój sen. Bariera za którą trzymałam te wspomnienie pękła,
więc musiałam zbudować ją od początku, aby do końca nie oszaleć. Łza bezwładnie
spłynęła po moim policzku, Louis odsuną mnie od siebie i spojrzał w oczy.
- Co się
dzieje? – zapytał głaszcząc mój policzek.
- Pomóż mi
zapomnieć – poprosiłam wycierając słoną ciecz palcem.
- Jak? –
zapytał, przejechałam językiem zwilżając moje usta i przez tą krótką chwilę
rozważając za i przeciw. Jednak nie widząc innej alternatywy zetknęłam swoje wargi
z chłopakiem, a on lekko oszołomiony nie zareagował.
- Ty i ja
teraz, bez zobowiązań – wyszeptałam przygryzając płatek jego ucha i nie
czekając na protesty zdjęłam bluzkę przez głowę.
- Czekaj co?
– zapytał oszołomiony. Zamiast odpowiedzi uśmiechnęłam się do niego promienie
zsuwając delikatnie ramiączko ze stanika. Brunet otworzył i zamknął buzię, a ja
kontynuowałam to co zaczęłam, byle tylko nie myśleć. Wstałam zsuwając z siebie
drugie ramiączko, jednocześnie otwierając szufladę szukając prezerwatyw, które
ładnie ułożyłam, na wierzchu szafeczki.
- Ja nie
jestem pewien czy to dobry pomysł… - wydusił w końcu z siebie.
- Ciii… -
uciszyłam go kładąc palec na jego wargach. Wiedziałam, że każdy facet jest taki
sam, wzrokowiec dla którego liczy się to co widzi. Dlatego też zaczęłam zsuwać
z siebie swoje spodenki z satysfakcją patrząc jak chłopak pożera wszystkie moje
ruchy.
- Rose nie
rób tego, bo wiesz że ja później się nie opanuję – jęknął odwracając ode mnie
wzrok.
- Na to
liczę – wyszeptałam delikatnie dmuchając w jego uszko. Brunet odwrócił się w
moją stronę mierząc mnie od stóp od głów.
- Niech cię
szlak Rose – mruknął po czym złączył swoje wargi z moimi. Uśmiechnęłam się
czując, jak przejmuje kontrolę przygniatając mnie do pościeli swoim ciałem. Wpuściłam
jego język do moich ust, rozkoszując się jego tańcem. Swoimi dłońmi zabłądziłam
pod jego koszulkę sprawnie ją ściągając, aby wyrównać poziom między nami.
Zaczęłam sunąć delikatnie opuszkami palców po jego skórze, zaczynając przy
policzku a kończąc na granicy jego spodni. Chłopak oderwał się od moich ust,
aby nabrać powietrza. Nie marnując jednak czasu przesunął się na moją szyję
przygryzając lekko jej skórę. Widząc już wybrzuszenie w jego spodniach
przesunęłam nogę tak aby mogłam się o nie delikatnie ocierać na co Louis
zareagował głośnym mruknięciem do mojego ucha, a moje ciało przeszedł przyjemny
dreszcz. Brunet wsunął palce w moje włosy rozsypując je na poduszce znowu
złączając swoje wargi z moimi. Przeturlałam się, chcąc przejąć inicjatywę i być
na górze. Rozochocona oderwałam się od jego ust i sunąc powoli dłońmi dorwałam
się do rozporka spodni, ściągając je powoli ukazując jego bokserki i nogi, a
następnie dotykając każdego skrawka jego nowego ukazanego ciała.
- Lubisz być
na górze – stwierdził Lou widząc jak kombinuję przy jego bokserkach.
- Kto nie
lubi? – zapytałam unosząc brew ku górze. Jednak zanim mogłam zrobić to co
planowałam, chłopak znowu przeturlał się zostawiając mnie pod sobą.
- Ale
dzisiaj moja kolej – uśmiechnął się zadziornie nurkując dłonią pod moimi
skąpymi majtkami, a jednocześnie drugą dłonią pozbył się stanika, jak widać
sekret jego odpinania znając do perfekcji. Czarny stanik odrzucił na bok, a
delikatnie palcem przejechał po moim nagim już stwardniałym sutku. Louis złączył w namiętnym pocałunku nasze
usta, pokazując jak bardzo pożądanie przejęło nad nim kontrolę. Między czasie
pozbył się reszty, mojej skromnej garderoby i zaczął zniżać się coraz niżej.
Westchnęłam, czując jego zwinny język przy moich piersiach, a później coraz
niżej przez brzuch, aż do mojego wzgórka. Chłopak uśmiechnął się do mnie
łobuzersko i rozwarł moje nogi delikatnie łaskocząc mnie po wewnętrznej stronie
ud.
- Lubię
poszukiwania – uśmiechnął się zadziornie i palcem wszedł do mojej kobiecości.
Już po chwili domyśliłam się o jakie poszukiwania chodziło, gdy brunet bez
problemu natrafił na mój punkt G. Wydobyłam z siebie głośny jęk rozkoszy gdy
zaczął go drażnić, jednak na tym nie chciał poprzestać Louis, językiem
jednocześnie zaczął pieścić mój dzwoneczek. Oddech przeszedł mi do
nienaturalnego tempa, przez rosnące ciśnienie w dole mojego brzucha. Zacisnęłam
swoje dłonie mocno na prześcieradle czując jak jestem bliska szczytu, który
wypełnił mnie razem z moim głośnym jękiem rozkoszy.
- Zmęczona?
– zapytał unosząc brew ku górze z kpiącym uśmieszkiem.
- Nigdy –
odpowiedziałam lekko zdyszana i popchnęłam chłopaka na plecy, ściągając z niego
bokserki, pod którymi ukrywał się już gotowy do działania przyjaciel. Chwyciłam
leżącą na stoliczku prezerwatywę i rozerwałam sprawnym ruchem posługując się
zębami opakowanie. Wyręczając chłopaka założyłam kondoma i spuściłam się prosto
na gotowego do pracy kolegę, który wypełnił mnie całą idealnie, że jednocześnie
westchnęliśmy z przyjemności. Wynurzyłam się i zanurzyłam bardzo powoli
rozkoszując się wielkością męskości Lou. Oparłam dłonie na piersi chłopaka, a
on na moich pośladkach aby pomóc mi się poruszać. Coraz szybsze tempo
przyspieszało nasze oddechy i odgłosy rozkoszy która zbliżała się coraz bliżej.
Wbiłam paznokcie w skórę Louisa zostawiając po sobie widoczne półksiężyce.
- Louis… -
jęknęłam na wznak, że jestem już blisko. Chłopak nachylił się zamykając moje
usta w pocałunku od którego musiałam się oderwać, kiedy rozkosz wybuchła drugi
raz dzisiaj, ale tym razem ogarniając całe moje ciało, aż po same czubki palców.
Chłopak doszedł we mnie w trakcie mojego orgazmu przez które przechodziły mnie
przyjemne dreszcze po całym ciele. Opadłam zmęczona na pierś Louisa odgarniając
jego mokre od potu włosy z twarzy.
- Nie
wiedziałem, że taka dobra jesteś – uśmiechnął się do mnie pokazując swoje
ząbki.
- Jeszcze
wiele rzeczy o mnie nie wiesz – mruknęłam składając ostatni namiętny pocałunek
na już nabrzmiałych od nich ustach. Przygryzłam delikatnie jego dolną wargę i
oderwałam się szybko z turlając się z łóżka.
- A ty dokąd?
– zapytał
- Pod
prysznic – odpowiedziałam wyciągając rzeczy z walizki.
- Dołączyć?
– poruszył zabawnie brwiami już gotowy do kolejnej rundy. Wiedziałam, że jednak
muszę go uspokoić, bo za bardzo się nakręcił.
- Louis
wiesz na jakich to było zasadach, bez zobowiązań, jednorazowo, nie wyobrażaj
sobie więcej – wyjaśniłam krótko i weszłam do łazienki zamykając za sobą drzwi,
nie czekając na jakąkolwiek reakcję.
__________________________________________________
Przepraszam znowu za opóźnienie! Rozdział po prostu nie chciał się mi skończyć ;P
Jak wrażenia? Długo się zastanawiałam nad sceną i czy nie powinnam jej uciąć, ale zdecydowałam, że jak na poprzednim blogu wiele osób wyrażało ochotę na gorące fragmenty to czemu i tu nie napisać? Mam nadzieję, że jakoś wyszła ;P
Nie wiem co tu wam jeszcze pisać LICZĘ NA WASZE KOMENTARZE nie zawiedźcie mnie ;D
Katy_BooBear
czego tyś się naoglądała xd
OdpowiedzUsuńhaha mraśnie :)
*o* Świetny rozdział ;P
OdpowiedzUsuńTego to ja się nie spodziewałam xD
Czekam na nn <3
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, serio! A ta scena... OMG! Nie spodziewałam się tego :) Jak zwykle genilanie i juz nie moge się doczekać next! btw. nie wiem już czego sie spodziewać w nastepnym rozdziale ;o
OdpowiedzUsuń;*
OMG! Zajebisty rozdział! Po prostu mnie zatkało:O Już się nie mogę doczekać kolejnego:*
OdpowiedzUsuńŚWIETNE :)
OdpowiedzUsuńNie wiem co ćpałaś, ale na drugi raz bierz dwa razy tyle! Ten rozdział jest boooooski <3 jeżeli kolejny ma taki być, dzięki temu to awww *.* :D hahah :D
OdpowiedzUsuńLou <3
Czekam z niecierpliwością na kolejny :)
Dobra więc zaczynam , ty wiesz kobieto ile ja się naczekałam na ten rozdział ? wiesz ? tak wiesz ;D , czytając pierwszą część i końcówkę pierwszej części myślałam , że Rose się rano obudzi z Lou w łóżku , on ją na dzień dobry pocałuje w czółko , będzie pięknie i wszystko cacy , ale to jest Rose. No jak by mogło być inaczej gdy by Rose nie wymyśliła czegoś ^^ Uwaga cytuję : ``... wiele osób wyrażało ochotę na gorące fragmenty... `` Moim zdaniem to było coś więcej niż tylko gorący fragment , ja nie wiem co ty oglądasz , nie wiem co ty czytasz , ale TO BYŁO ZAJEBISTE ( przepraszam za wyrażenie ) nie spodziewałam się takiej akcji , i to jeszcze z Lou , myślałam , że prędzej coś będzie z Hazzą , ale jak zawsze mnie pozytywnie zaskoczyłaś. Tak , ciekawa jestem co na to Harry powie i reszta zespołu , do tego nurtuje mnie pytanie czy Lou oczekuje coś więcej od Rose niż tylko jednorazową przygodę , szczerze to chciałabym , żeby był z Rose , moim zdaniem pasują do siebie. No ale muszę czekać na kolejne rozdziały , mam nadzieję , że wyjaśni się wszystko w następnych. Jestem jeszcze ciekawa co z Sereną czy ona będzie z którymś z chłopaków czy nie , ale mam nadzieję , że okaże się wszystko w następnych rozdziałach , tak , tak wiem powtarzam się i piszę bezsensu , ale takie emocje :D ty wiesz o czym mówię ^^. No nic mam nadzieję , że dodasz szybko następny :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Karolina xx
wow warto było czekać serio ta scena nigdy bym nie powiedziałą ze ona i Lou teraz myśle że jego uczucie bardziej sie wzmocniło czekam na kolejny xx
OdpowiedzUsuńto może ja lepiej wypowiem się na temat pierwszej części tego rozdziału: Jestem ciekawa dlaczego ma takie sny? Czy to miało jakieś podłoże w jej przeszłości? Dobrze, że Lou ją znalazł..
OdpowiedzUsuńCo do sceny .. erotycznej to po prostu się nie wypowiadam, bo zazwyczaj po prostu tego nie robie.
Zapraszam do mnie :
http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com
Świetny. :3
OdpowiedzUsuńO ja jebie to jest genialne.! <333
OdpowiedzUsuńJuz czekam na nastepny.!
Już nie jestem zła za opóźnienie, gdyż tym rozdziałem powaliłaś wszystkich! Po raz kolejny pokazałaś jaka dobra jesteś i jak dobrze opisujesz (zwłaszcza sceny +18).
OdpowiedzUsuńWspomnienia Rose zaczynają się powolutku łączyć co mi się bardzo podoba. Możemy snuć pewne domysły, ale najlepiej zaczekać na kolejne i kolejne rozdziały, które wszystko ujawnią.
Ta scena z Louisem oczywiście przebija wszystko. Ach kobieto w tych sprawach to Ty jesteś MISTRZEM! :D
Rozdział jest tak dobry, że skaczę jak głupia z radości, że taki jest (chyba jestem poważnym zboczeńcem uuu!) hihihi. Pozdrawiam i buziaki!/sensitive-touch/
Okazało się, że przez te moje ostatnie wojaże miałam zaległości na twoim blogu. Oczywiście tylko z komentowaniem, bo dzięki komórce z czytaniem byłam na bieżąco.
OdpowiedzUsuńJa już sama nie wiem co i kiedy mnie minęło, ale chwilami mam wrażenie, że czytam kolejne opowiadanie. Już nie pasuje mi moje powtarzane do znudzenia: Owca i Wariatka. Coś się zmieniło... A właściwie, więcej nam zdradziłaś...
Namieszało mi to w głowie... Od samego początku liczyłam, że ona i Harry w końcu nie wytrzymają i dojdzie właśnie do takiej sytuacji. W życiu bym się nie spodziewała, że to z Louisem będzie szukać zapomnienia. Co mi pozostaje? Chyba tylko czekać na kolejne rozdziały...
Pozdrawiam i życzę weny w pisaniu.
@KateStylees
http://1d-my-little-mystery-girl.blogspot.co.uk/
JEny i OMG kocham to i w ogóle biedny Lou widać ,że się zakochał :(
OdpowiedzUsuńKocham to ,twojego bloga i takie opowiadania dzięki ci ,że piszesz o \LOU bo jest mało blogów o nim.
http://mika997.blogspot.com/
Świetny rozdział. Widac że Lou zakochał się w Rose. Jak narazie ona jest tego nieświadoma. Mam nadzieje że zauważy jaki dba o nia Lou.
OdpowiedzUsuńPozdrawima @justinePayne81
NI eno wspaniałe *.* więcej nawet nie potrafię z siebie wydusić ;) mam nadzieję że szybko dodasz następny rozdział bo już nie mogę się doczekac ^.^
OdpowiedzUsuńuwielbiam czytać twoje blogi, świetnie piszesz.Ten rozdział mnie zaskoczył, pozywtwnie oczywiście czekam na następny (nie każ długo czekać)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem nie jest to najlepszy rozdział jaki napisałaś na tym blogu, ale jest dobry.
OdpowiedzUsuńChciałam wiedzieć kim ona jest. Chciałam ją poznać, ale teraz... Teraz już nie chcę. Mam gdzieś co przeżyła i dlaczego. Wolę kiedy nie płacze, nie mówi o swoich uczuciach i wymięka. Wolę jak jest twarda i pyskata.
Dlaczego to robisz? Dlaczego burzysz jej mur chroniący ją przed wspomnieniami... Przed uczuciami. Dlaczego?
Kiedy przespała się z Lou odzyskałam nadzieję, że zacznie budować mur ponownie. Szybciej i z lepszej cegły. Czy tak będzie? Nie wiem, ale wiem, że jeżeli nie będę czytała kolejnych rozdziałów to się nie dowiem.
Pozdrawiam Mila z the--end-of-love.blogspot.com/i życzę weny. ;)
Mi się ten rozdział zajebiście podoba!!!!Naprawdę jest świetny!Jestem zachwycona!Jestem zaskoczona i nie spodziewałam się tego,ale moim zdaniem świetny pomysł!Coraz częściej mnie zaskakujesz swoimi zajebistymi pomysłami!Nie mogę się doczekać kolejnego.;D
OdpowiedzUsuńLove u xx
ten rozdziałjest świetny!!!!!!! czekam nn <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cíe !
OdpowiedzUsuńNominowałam cię do The Versalite Blogger. Więcej info na moim blogu : http://opowiadaniaa1d.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZa dużo pornosów! Moja przyjaciółka to po popcorn biegła :D Rozdział świetny. Życzę weny i zapraszam do mnie: http://witaj-w-ny.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńchcę aby była z Harry r.zdział super
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Oby Lou był z Rose :>
OdpowiedzUsuńNika
Zajebisty rozdział.!:D Nawet nie wiesz jak się cieszę, że zrobiła to z Lou , a nie z Harrym.!:D I pierwszy raz widzę tak dokładnie opisaną scene +18 , jestem w pozytywnym szoku.:D Już się nie mogę doczekać nowego rozdziału i zachowania Louisa w stosunku do Rose.:D
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie.:)