- Załóż
kaptur – mruknęłam do bruneta gdy szliśmy przez lotnisko na odprawę,
przyciągając za wiele ciekawskich spojrzeń. Ustawiliśmy się w długiej kolejce i
czekaliśmy na swoją kolej, razem z śpiącym Harrym na wózku. Gdy przyszła nas
pora, kobieta przy bramce spojrzała na nas podejrzliwie.
- Proszę
obudzić pańskiego kolegę – mruknęła wskazując na owcę.
- To nie
możliwe – odpowiedziałam siląc się na grzeczny ton.
- To państwa
nie przypuszczę – odezwała się surowo, a ja zaczęłam się denerwować i
intensywnie główkować nad jakimś rozwiązaniem.
- Mój brat
jest chory psychicznie – oznajmiłam pierwsze co mi na myśl przyszło – Ma
schizofrenię i panicznie się boi latać samolotem, a musimy się pilnie dostać do
Kanady na badania…
- Macie
państwo jakieś zaświadczenie od lekarza ? – zapytała, a ja przełknęłam nerwowo
ślinę i spojrzałam na Louisa.
- Ja jestem
jego lekarzem, proszę nas przepuścić jeśli nie chce pani nikogo narazić na
kłopoty, tym bardziej siebie za swoją niesubordynację – odezwał się poważnie
chłopak, że miałam ochotę parsknąć śmiechem, jednak mino wszystko kobieta się
zmieszała i przepuściła nas dalej.
- Nie
wiedziałam, że znasz takie trudne słowa – odezwałam się gdy byliśmy poza
zasięgiem kobiety.
- No ktoś
musiał ratować twój tyłek – uśmiechnął się zadziornie, a gdy już miałam
odtworzyć usta, żeby zaprzeczyć on wyprzedził mnie – Teraz mi tylko nie mów, że
jej nie potrzebowałaś…
- Coś bym
wymyśliła – odpowiedziałam pokazując mu język.
- Jasne
wmawiaj sobie – mruknął przewracając oczami.
Zimne
powietrze owinęło moje policzki, spojrzałam w górę na białe, wirujące płatki
śniegu, opadające lekko na moje włosy przyozdabiając je na biało. Idealna
śnieżynka, opadła na mój płaszczyk, po chwili znikając pod wpływem ciepła.
Uśmiechnęłam się szeroko czując jak mróz szczypie moje policzki.
- Bierz
Harrego albo bagaże – warknął Louis, przerywając mi mój zachwyt, wychodząc z taksówki.
Wylądowaliśmy pół godziny temu w kanadzie i pojechaliśmy do małego miasta w
górach, gdzie nikt nie mógłby nas znaleźć.
- Ale
popatrz jak tu pięknie – westchnęłam zauroczona bielą roztaczającą się wokół
mnie.
- Widzę, ale
teraz weź bagaże – warknął pchając Harrego ku drzwiom hotelu.
- Wszystko
potrafisz zepsuć – jęknęłam ale zrobiłam o co „poprosił”. Wzięliśmy dwa pokoje
i razem poszliśmy na górę. Otworzyłam kartą jeden z nich i zrobiłam miejsce aby
Louis mógł wjechać z owcą.
- Nie
powinien już się obudzić? – zapytał Louis przyglądając się swojemu koledze.
- Bo ja wiem
– mruknęłam wzruszając ramionami opadając na miękkie łóżko. Pokój hotelowy nie był wielkich rozmiarów. Urządzony
w ciemnych, ciepłych kolorach. Środek zajmowało wielkie łóżko z ciemnozieloną
narzutą, przed nim wbudowany w ścianę był piękny marmurowy kominek. Po prawej,
stała klasyczna szafa z ciemnego drewna. Po przeciwnej za to stronie beżowa
kanapa idealnie wkomponowana w całość wystroju. Obok drzwi wejściowych
znajdowały się drugie jak można było sądzić do łazienki.
Włączyłam
swój telefon i od razu zobaczyłam kilkanaście nieodebranych połączeń, głównie
od Paula.
- A co jeśli
coś mu się stało? – zapytał lekko zdenerwowany chłopak.
- Daj
spokój, złego diabli nie biorą… - odpowiedziałam wysyłając sms do Sereny, żeby
się nie martwiła.
- Rose, ja
mówię poważnie… - jęknął siadając obok mnie.
- Mówię ci
nic mu nie będzie. Nie dziwne, że jeszcze śpi taka dawka konia by powaliła…
- Rose!
Myślałem, że ty wiesz co robisz! – warknął i chcąc zwrócić uwagę na siebie
wyrwał mi telefon z rąk, zmroziłam go wzrokiem.
- Oddaj go!
- To zrób
coś z nim! – krzyknął wskazując na Harrego. Przewróciłam oczami, ale wstałam.
Podeszłam do owcy chwyciłam go za podbródek i uniosłam jego głowę ku górze.
- Cholera
jasna! – zawołałam nerwowym tonem.
- Co się
stało? – od razu obok mnie zjawił się Louis.
- Będzie żył
– jęknęłam niepocieszona i zaczęłam się głośno śmiać.
- Ależ ty
zabawna – mruknął sarkastycznie brunet.
- Ma się ten
dar – odpowiedziałam szczerząc się do niego, znowu padając na łóżko krzyżując
nogi w kostkach, bawiąc się moim telefonem.
- I co
teraz? – zapytał po chwili Louis.
- Nie wiem
jak ty ale, ja biorę klucz i idę spać do swojego pokoju – zakomunikowałam i
szybko wstałam z łóżka.
- Co tak po
prostu chcesz iść teraz spać? – spytał z niedowierzaniem.
- A co mam
robić? Jest środek nocy gdybyś nie zauważył – burknęłam mu na odchodne.
Niestety Harry nagle jęknął przeciągle.
- Budzi się
– zauważył Louis obserwując bacznie loczka.
- Świetnie w
takim razie mogę iść do siebie – uśmiechnęłam się do niego sztucznie
kontynuując swoją wycieczkę do drzwi.
- O nie moja
droga… - zastąpił mi drogę brunet – Ty mu teraz wszystko wyjaśnisz!
- Myślę, że
z tym zadaniem ty idealnie sobie poradzisz sam – poklepałam go po ramieniu,
próbując go wyprzedzić.
- Nie zwalaj
na mnie swojej czarnej roboty. Doskonale wiesz, że on mnie zabije…
- No lepiej
ciebie niż mnie – zripostowałam, patrząc w jego świecące wściekłością oczy.
- Rose nie
prowokuj mnie do czegoś co będę później żałował – wycedził przez zęby.
- A co ty mi
możesz zrobić?! Nie zaśpiewasz mi kołysanki na dobranoc? – zakpiłam, patrząc
jak szczęki chłopaka zaciskają się do granic możliwości.
- Już chyba
zapomniałaś, że uratowałem ci tyłek przed Paulem, gdy dodałaś te zdjęcie z
Harrym. Na pewno dalej jest ciekaw czyja to sprawka…
- Nie
odważysz mu się tego powiedzieć – patrzyłam dalej hardo na niego nie pokazując
żadnej słabości, jednak wiedziałam, że on ma na mnie haka i jeśli Higgins
dowiedziałby się o wszystkim wylałby mnie, bez mrugnięcia okiem.
- Chcesz się
przekonać? – zapytał unosząc wyzywająco jedną brew ku górze.
- Gdzie ja
jestem ..? – usłyszeliśmy jęk Harrego i obydwoje spojrzeliśmy w jego stronę,
później przeniosłam wzrok z utęsknieniem na drzwi, jednak Louis nie zamierzał
się cofnąć.
- Chyba
lepszy jeden trup niż dwa… - jęknęłam jeszcze próbując łutu szczęścia, ale
chłopak tylko popchał mnie w stronę owcy.
- Czemu
jestem na wózku? – zapytał rozglądając się z krzywą miną dookoła – Gdzie my
jesteśmy? – pytał szukając jakiś odpowiedzi na naszych twarzach.
- Oj Harry…
po co tyle pytań jesteśmy na wycieczce w kanadzie – uśmiechnęłam się do niego,
ten tylko otwarł usta, patrząc to na mnie to na Louisa.
- Jaja sobie
robicie tak? To powiem wam, że mało śmieszny ten wasz żart! – warknął wstając z
wózka, pojękując – Czemu mi powiedzie wszystko boli jakbym maraton przebiegł? –
po tym pytaniu wymieniliśmy spojrzenia z Louisem, nie wiedząc co powiedzieć, bo
odpowiedź, która brzmiałaby „bo parę razy wyślizgnąłeś nam się z rąk” nie
zadowoliłaby chyba loczka.
- Rose,
powiedz mu prawdę – westchnął w końcu głęboko brunet.
- Którą
prawdę? – zapytałam zdezorientowana.
- No jak to
jaką? – zirytował się chłopak – Tą o twoim ojcu!
No i teraz
zaczęły się schody. Louis chciał, aby opowiedziała tę samą bajeczkę Harremu, co
powiedziałam mu, żeby mi pomógł, a ona z kolei była całkowicie wyssana z palca.
- Czekajcie
stop! – zawołał Hazza – O czyim ojcu?
- No Rose, a
czyim?! – zawołał jakby to było oczywiste Louis.
- Ale jej
ojciec nie żyje! – krzyknął Styles, a w pokoju nastała cisza.
- Skąd o tym
wiesz? – wycedziłam przez zęby bijąc się ze sobą, aby nie dopuszczać do siebie
łez.
- Myślisz,
że Paul zatrudnił cię gdyby nie dowiedział się wcześniej wszystkiego? Ja tylko
skorzystałem z tych informacji, aby lepiej cię poznać…
Dalsze jego
słowa nie docierały do mnie teraz myślami przywołałam do siebie tamten dzień
kiedy się to stało. Miałam zaledwie parę lat, ale zawsze tylko te najgorsze
przeżycia zostaną przez nas zapamiętane… Moja matka zmarła przy porodzie,
ojciec się załamał po tej stracie, pochłoną się w wir pracy zapominając o mnie.
Byłam przekazywana z rąk do rąk, dorastając przy różnych opiekunkach. Jednak
pewnego dnia coś się zmieniło miałam wtedy 5 czy 6 lat. Tata odebrał mnie z
przedszkola, był strasznie zdenerwowany. Gdy dojechaliśmy do domu wziął mnie ze
sobą do swojego gabinetu, gdzie było zakazane mi wchodzić. Pamiętam jak podał
mi małą kopertę z jakimś listem. Nawet nie zwracając uwagi, że nie potrafiłam
wtedy czytać. Posadził mnie w fotelu i zakazał się ruszać.
- Tato, co
robisz? – zapytałam przyglądając mu się jak ze łzami w oczach grzebie w swoim
biurku.
- Nie ruszaj
się z fotela Rose – rozkazał mi, po czym wyjął z szuflady ciemny przedmiot.
- Pamiętaj
córciu, że cię kocham – powiedział ze łzami w oczach i przykładając sobie do
skroni, czarny rewolwer nacisnął spust. Doskonale zapamiętałam ogłuszający huk wystrzeliwującego
pistoletu, a później jak jego ciężkie ciało opada na twardą podłogę, mocząc ją
krwią… Tutaj moje wspomnienia się urywają, powiedziano mi tylko, że znaleziono
mnie parę godzin później ciągle siedzącą w fotelu z listem kurczowo
przyciskającym do piersi.
Jak się
okazało w prezencie jakim dostałam od mojego ojca przed jego śmiercią, był
przeprosiny zawarte na prostej kartce papieru wraz z wyjaśnieniami. Firma ojca
zbankrutowała, on sam tonął w długach i czuł się samotny, chodź ciągle miał
mnie nie dostrzegał tego, więc tak i ja zostałam sama trafiając do domu
dziecka, razem z wspomnieniami które chodzą za mną z każdym krokiem.
- Rose!
Wyjaśnij mi w taki razie co my tu do cholery robimy! – wrzask Tomlinsona wyrwał
mnie z otępienia. Jednak nie umiałam powiedzieć słowa, bo wciąż miałam swojego
ojca w kałuży krwi przed oczami.
- Rose!
- Co?! –
krzyknęłam, odganiając od siebie ciemną dziurę, która coraz bardziej
pochłaniała mnie.
- Telefon ci
dzwoni – zauważył Harry patrząc na moją dłoń i rzeczywiście, teraz dopiero
dotarł do mnie dźwięk jego dzwonka.
- Słucham? –
mruknęłam przyciskając zieloną słuchawkę.
- Rose,
gdzie wy jesteście ?! – ryknął z słuchawki wściekły głos Paula.
- W Kanadzie
– odpowiedziałam beznamiętnie, obracając się do chłopców plecami, patrząc przez
okno na wirujące płatki.
- Czy ja ci
nie mówiłem, że masz siedzieć na dupie? – syknął
- Nie! –
ryknęłam do telefonu – Mówiłeś, że nie mam się ruszać 10 metrów od Harrego, a
on jest ze mną!
- Rose, nie
chwytaj mnie za słówka, wiem co mówiłem, a wy macie w tej chwili wracać do
Londynu! – rozkazał gardłowym tonem.
- Mamy wolny
weekend, więc mamy prawo robić co chcemy i nie wkurwiaj mnie! – wrzasnęłam
jeszcze cała trzęsąca się ze złości i rozłączyłam się. W tej chwili miałam
głęboko w dupie czy mnie zwolni.
- Co to ma
znaczyć? – zapytała owca.
- Jeszcze
nie rozumiesz? – odpowiedziałam cichym pytaniem.
- No wyobraź
sobie, że nie! – warknął obracając mnie gwałtownie w swoją stronę.
- To zemsta
idioto! Na tobie i na Paulu – syknęłam patrząc w jego zielone ślepia.
- I co, nie
wystarczyłoby ci wyprostować moje włosy tylko musiałaś mnie wywozić na drugi
koniec świata? A po cholerę był ci Louis? I ta cała zemsta? – pytał zasapując
mnie pytaniami, które coraz bardziej mnie przytłaczały… to nie tak miało
wyglądać…
- Tak dla
sportu, a Lou był tylko narzędziem – opowiedziałam i wyprzedziłam go potrącając
ramieniem idąc do drzwi.
- Jesteś…
- Zimną,
cholerną suką! – krzyknęłam dokańczając za niego zdanie – Myślisz, że tego nie
wiem?! – Nie czekając, na dalsze odpowiedzi wybiegłam, bojąc się, że mogłabym
uronić przy nich łzy. Nie mogłam pokazać, że jestem słaba, nie im!
Wybiegłam na
śnieg, nie patrząc za siebie przebiegła ulicę i wbiegłam do lasu który otaczał
hotel. Nie czułam zimna, nie czułam, że byłam tylko w sweterku i w kapciach.
Nie obchodziło mnie to, chciałam uciec, ale nie od chłopaków, ale wspomnień
otaczających moją głowę. Czułam się teraz jak wtedy u taty w gabinecie, tylko
teraz chciałam uciec, zanim usłyszę strzał. Upadłam, zanurzając swoje czerwone
od zimna dłonie w białym śniegu. Poczułam jak po raz pierwszy od dawna łzy
spływają po moich policzkach…
A jednak
można mnie zranić, chociaż wszystkie swoje uczucia zdusiłam w sobie, ciągle
jest za mną przeszłość, która z dnia na dzień jest coraz bliżej ujawnienia się…
___________________________________________________
Jak zwykle spóźniony następny rozdział, nie wiem czemu nie podoba mi się on ale zostawię wam go do ocenienia.
Z góry przepraszam za wszelkie błędy, ale rozdział skończyłam pisać dokładnie parę minut wcześniej, a nie mam teraz siły aby go poprawić ...
Macie jakieś pytania kierujcie je na mojego aska
Jeśli czytasz proszę SKOMENTUJ !
Katy_BooBear
ojaaaa, jaki cudowny rozdział ;o jakiś taki inny jakby...xd
OdpowiedzUsuńale baaaaaaaardzo fajny :)
ja tam nie wiem, jak bym żyła z takimi wspomnieniami i wgl..
dalej nie czaje po cholere ona ich wywiozła do tej Kanady o.O
tak sie zastanawiam...z kim Rose będzie na koniec opowiadania! :D
proooosze, takie tam rozmyślenia CORNELII MAYNARD-MALIK XD
dziękuję za uwagę, dobranoc <3
SERIO, ZAJEBISTY ROZDZIAŁ, ZAKOCHAŁAM SIE ;P
@Cornelia1dxx :)xx
Dziewczyno piszesz genialnie!!! rozdział po prostu boski nie mogę się już doczekać następnego
OdpowiedzUsuńżyczę weny :)
Jakie błędy dziewczyno , rozdział jak zwykle zniewalający pozytywnie oczywiście :D , widać jak twój talent z rozdziału na rozdział się zmienia :D z rozdziału na rozdział mnie zaskakujesz , jest coraz bardziej ciekawie ;) nie masz pojęcia jak mi się mordka cieszyła jak zobaczyłam , że dodałaś nowy :D Kocham ciebie , kocham ten rozdział , kocham CAŁEGO BLOGA :D co do wspomnienia Rose , jest niesamowicie wzruszające , jak je czytałam miałam ciarki na całym ciele , dalej za bardzo nie rozumiem po co oni są w tej Kanadzie , ale mam nadzieję że w następnych się przekonam :D Czekam z niecierpliwością na następny i zapraszam do mnie : http://one-direction-story-karolina1d.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńWoW !! Kolejne fakty o Rose ujawnione.. Ten rozdział jest zaje***ty. Normalnie teraz to ja nie będę mogła doczekać się strasznie kolejnego. :3
OdpowiedzUsuńDlaczego tak długo musiałam czekać na ten rozdział. Ale to co napisalas zapiera dech w piersiach :))
OdpowiedzUsuńNo nie ! Skończyłaś w takim momencie ! Nie no..
OdpowiedzUsuńDawaj następny rozdział dziewczyno :)
Świetnie piszesz. Dajesz następny !
ten rozdział jest gnfcmvkfdvfd *.*
OdpowiedzUsuńawww genialnie piszesz <3
genialny :D czekam na następny rozdział *.*
OdpowiedzUsuńBoze, Rose jest nieprzewidywalna :D Żeby biednego Lokersa do Kanady wywieźć :D ? hahah
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejny. :)
PS. BRAKUJE MI TU WĄTKU MIŁOSNEGO, BAAARDZO ;D
Genialny:* Czekam na następny
OdpowiedzUsuńGeeniaalny *.* nievmoge sie doczekac nastepnego <3
OdpowiedzUsuńBardzo fajny ;3 Czekam aż ujawni się przeszłość Rose, bo jest napewno interesujące. Ciekawe co zrobią Harry i Lou ;P Czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńGenialne opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwoscią czekam na następny rozdział :*
Pozdrawiam i życzę weny :)
I co dalej? Skonczylas w takim momencie i teraz nie moge sie doczekac nastepnego...Pisz jak najszybciej!;**
OdpowiedzUsuńTy to masz talent! Na serio coraz bardziej wciaga mnie to opowiadanie. Ten rozdział jest świetny i czekam na next ;)
OdpowiedzUsuńbiedna Rose. Aż mi sie przykro zrobiło ;(
OdpowiedzUsuń@CheshireCat0102
Jak pisałaś wspomnienia Rose, to wszystko to miałam przed oczami. Małą dziewczynkę, przed którą własny ojciec popełnia samobójstwo i to jeszcze takie można powiedzieć brutalne, bo aż pistoletem w skroń. Gdybym ja była na miejscu Rose, to wspomnienie nie dawało by mi żyć. Praktycznie płakałabym po nocach nie mogąc zapomnieć o nim, ale Rose jest silną kobietą, choć potrafi wypuścic,dać upust emocjom jakie w niej drzmią, jak to opisałaś na końcu c: Myślę (o ja cie nie mogę ja MYŚLĘ hehe, ale nie ważne) no to myślę, że to nie skończy się tylko na jednym takim momencie, że będzie więcej takich emocjonalnych chwil i (takie moje skryte pragnienie) że będzie miała kogoś do pocieszenia, a mówiąc/pisząc kogoś, mam na myśli Louisa, ale dobra. Kończę, bo się troszku rozpisałam. Życzę powodzenia i duuużo weny na kolejne rozdziały.
OdpowiedzUsuńHihihi <3 doczekałam się. Świetny rozdział jak zawsze. Nie będę się więcej rozpisywała, czekam na następne części. Pozdrawiam, życzę weny xx
OdpowiedzUsuńTak długo na niego czekałam *-*
OdpowiedzUsuńKurde,dodawaj częściej te rozdziały bo umrę *-*
http://nicole-and-onedirection.blogspot.com
o jaaa Rose ma uczucia!!! jestem ciekawa co dla nas jeszcze wymyślisz :) czeekam na koeljny bo ten jest wspaniały!
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział <3
OdpowiedzUsuńCzekam na nn <3
jest wspaniały *.* zresztą jak wszystkie ;) szybko dodawaj następny rozdział bo już nie mogę się doczekać <3
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu Ci się ten rozdział nie podoba. Jest naprawdę świetny! Uwielbiam go jak i pozostałe. Rose na pewno się wkurzyła, że Harry wie bardzo dużo niej. Może i nie wszystkiego, ale większość... Tak czy inaczej zastanawiam się co może skrywać Rose. Może to z tym facetem, dyrektorem z domu dziecka? Mam nadzieję, że jakoś się pogodzą niedługo. Kocham romantyczne zakończenia, happy endy, ale to zapewne wiesz, prawda? Także dziewczyno nie ma, że się nie podoba rozdział. Jesteś genialna jak zawsze pomimo jakiś tam błędów. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! /sensitive-touch/
A mi się podoba i to baardzo <3 Twoje wszystkie rozdziały są świetne <3 :) Z niecierpliwością czekam na następny:) pozdrawiam <33
OdpowiedzUsuńUwielbiam tego bloga ! Rozdział jest zajebisty, poleciłam koleżance tego bloga i uważa tak samo ;)
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na cd <3
P.s
Na turnback-time.blogspot.com pojawił się już 1 rozdział, zapraszam ;*
Fajnie by było gdyby niespodziewanie Harry polubił się z Alex :) ciekawie by było..no ale to już pozostawiam tobie :3
OdpowiedzUsuńKocham tego bloga <3 czekam na następny rozdział :D
OdpowiedzUsuńNIE.MOŻESZ.MI.TEGO.ZROBIĆ!!!!!Słyszałaś?! N.I.E.M.O.Ż.E.S.Z.!
OdpowiedzUsuńDlaczego Rose mięknie?! No dlaczego?! Pytam się! Czym ja ci zawiniłam?!!!!
Moja wredna, kochana Rose... (nie moja, ale cicho xd) Nieeeee! Nich ona się nie zmienia! Proszę! Nie rób mi tego! Za bardzo kocham jej charakter!
No i co ja mam ci tutaj dalej napisać? Nie mam pojęcia. To musiał być szok dla Ros widzieć śmierć ojca... Oczywiście nie współczuję jej, ale to musiało być straszne!
Ty chyba na tyle... Czekam na nn.
Pozdrawiam Mila z the--end-of-love.blogspot.com/
czekam na następny rodział :)
OdpowiedzUsuńAle super!!! Czekam na nastepny!!!!
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńświetny! bardzo mi sie spodobał DAWAJ SZYBKO NASTĘPNY :>
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńGratuluję! Nominowałam Cię do The Versatile Blogger. Więcej informacji dowiesz się na : http://we-and-1d.blogspot.com/p/the-versatile-blogger.html