Usłyszałam huk. Otworzyłam niechętnie jedno oko i od razu tego pożałowałam. Od razu poczułam kujący ból głowy i zdrętwiałą nogę. Obróciłam się na drugi bok, ale nie spodziewałam się jednak tego, że nie znajduję się u siebie w łóżku. Więc spadłam na ziemię która jęknęła pode mną. Czekaj co ? Otworzyłam niechętnie oczy i zobaczyłam, że leżę na Louisie który nie ogarniał co się dzieje.
- Sorry – mruknęłam i z turlałam się z niego. Chłopak usiadł z krzywą miną trzymając się za głowę. Chciałam zignorować go i spać dalej, ale nagle zaczęła mnie strasznie uwierać komórka w mojej kieszeni. Zła wytargałam ją ze spodni i rzuciłam gdzieś obok siebie. W końcu kojąca cisza nastała zwinęłam się w kłębek, zadowolona z siebie.
- Czemu … - zaczął Louis z pytaniem.
- Zamknij się – mruknęłam nie dając mu dokończyć, chcąc zasnąć.
- Ale czemu miałaś w kieszeni moją komórkę ? – skończył mimo wszystko. Przez chwilę w dupie miałam to co do mnie mówił, ale w końcu mój mózg dostarczył mi informacje z wczoraj i zamarłam. O cholera. Kompletnie zapomniałam o tym, żeby później podrzucić Louisowi jego komórkę z powrotem po całej akcji ze zdjęciem Harrego.
Usiadłam gwałtownie i popatrzyłam na krzywą minę chłopaka, dalej czekającego na jakąś odpowiedź.
- Zapomniałeś ? – zapytałam go grając na zwłokę.
- Ale czego ? – zapytał jeszcze bardziej się marszcząc.
- Eee… no powiedziałeś mi … - zaczęłam szybko wymyślać jakąś wymówkę, co ciężko przychodziło na kacu – powiedziałeś żebym ją przechowała, bo bałeś się że może… - tutaj utknęłam nie wiedząc co powiedzieć.
- Czego się bałem ?
- A co ja mam wiedzieć, to chyba ty powinieneś to wiedzieć tak ? – powiedziałam z irytacją.
- Ale ja nie pamiętam – odpowiedział jakby to było oczywiste.
- To może nie pij tyle następnym razem – odgryzłam się i wstałam szybko z podłogi. Zachwiałam się lekko więc stanęłam się na mocno rozstawionych nogach trzymając się kanapy.
- I kto tu nie powinien pić – powiedział śmieją się ze mnie.
- Wal się – odpowiedziałam chcąc brzmieć groźnie ale sama z siebie się roześmiałam, do czego dołączył od razu i Louis.
Gdy w końcu świat przestał wirować wokół mnie, wyprostowałam się i ruszyłam w stronę kuchni w celu znalezienia czegoś do picia. Podeszłam do lodówki i zaczęłam szukać czegoś co ukoiło by moje pragnienie. Dostrzegłam karton z sokiem więc od razu się na niego rzuciłam. Rozejrzałam się po kuchni w celu znalezienia jakieś szklani, ale że takowej w zasięgu mojego wzroku nie było, nie żeby też jakoś bardzo mi zależało na jej poszukiwaniach, wzruszyłam ramionami i pociągnęłam duży łyk prosto z kartonu. Gdy zaspokoiłam główną potrzebę która mnie męczyła. Zaczęły do mnie dochodzić inne myśli. Co mnie obudziło ? Zmarszczyłam się podreptałam z kartonem w ręku do salonu. Skupiłam moje myśl na huku, który usłyszałam, podeszłam do dużych drzwi balkonowych i wyjrzałam przez nie.
- Masz dla mnie wodę ? – zapytał Louis.
- Nie – ucięłam krótko.
- A co masz w ręce ? – znowu zaczął.
- Sok.
- A nie ma wody ?
- Nie lubię wody – odpowiedziałam mimowolnie.
- Jak można nie lubić wody ? – zdziwił się jeszcze bardziej.
- Jezu Tomlinson nie możesz się w końcu z łaski swojej zamknąć ? – warknęłam próbując wsłuchać to co się działo za oknem.
Otworzyłam drzwi balkonowe i poczułam chłodny wiatr owiewający moją skórę. Stanęłam na progu nie chcąc wchodzić na zimne kafelki na zewnątrz boso. Zauważyłam jakieś poruszenie za żywopłotem. Wytężyłam wzrok i wydawało mi się że zauważyłam jakąś osobę. Już chciałam coś głupiego krzyknąć, ale przypomniało mi się po co w ogóle jestem tutaj w domu Harrego. Zamknęłam pospiesznie drzwi i zaczęłam się rozglądać za owcą.
- Gdzie Harry ? – zapytałam bruneta, a ten jak widać zfochany wzruszył tylko ramionami. Westchnęłam głęboko, jak widać jak zwykle zdana tylko i wyłącznie na siebie.
Chodziłam kolejno po pokojach próbując znaleźć chłopaka. W końcu natknęłam się na śpiące zwłoki owcy przy kiblu. Jak widać musiał co nie co w nocy zwrócić, skrzywiłam się ale podeszłam bliżej. Brunet leżał bez koszulki, z policzkiem przyklejonym do kafelki.
- Harry – mruknęłam stojąc nad nim, żeby go obudzić, ale nie zareagował. Kopnęłam go lekko w nogę; bez reakcji. Powtórzyłam czynność tym razem mocniej.
- Harry do cholery ! – wrzasnęłam mu do ucha.
- Co ? – jęknął krzywiąc się.
- Wstawaj – rozkazałam
- Czemu ? – zapytał zbierając się z podłogi.
- Mamy robotę do wykonania – wyjaśniłam. Chłopak chyba dalej nie wiedziało o co chodzi, ale z oporem ruszył za mną. Weszliśmy do salonu gdzie rzuciłam owcy paczkę gum do żucia. Popatrzył na mnie jak na idiotę, ale wziął jedną, a resztę schował sobie do kieszeni.
- Chodź ze mną czas na przedstawienie – zwróciłam się do zwłok Harrego, gdy ubierałam moje trampki. Znowu bezmyślnie chłopak poszedł za mną.
- Harry ubierz się może najpierw ! – zawołał Louis, owca wzruszył ramionami, ale zmienił swój kierunek.
- To nie będzie potrzebne – mruknęłam ciągnąc go za rękę, wiedziałam że jeśli pójdzie do góry to nie ma pewności czy wróci. Wyszliśmy przez drzwi i stanęliśmy w progu. Rozejrzałam się dyskretnie i zauważyłam poruszenie przy żywopłocie tam gdzie ostatnio więc wiedziałam, że paparazzi nas obserwuje, stanęłam się specjalnie bliżej Harrego prawie ocierając się o niego.
- Pocałuj mnie – szepnęłam do niego.
- Po co ? – zmarszczył się – Zimno mi – jęknął już próbując zniknąć w wnętrzu domu, ale potrzymałam go ramieniem.
- W krzakach jest paparazzi – wyjaśniłam szeptem.
- Co ? Gdzie ? – ożywił się Harry, rozglądając się zawzięcie.
- Nie patrz tam – syknęłam łapiąc w dłonie jego policzki, kierując jego wzrok na mnie – Pocałuj mnie w końcu i miejmy to z głowy.
- Ty się lepiej przyznaj, że sama się nie potrafisz doczekać – powiedział zbliżając się do mojej twarzy.
- Gdyby nie to, że podpisałam tą cholerną umowę już dawno uciekłabym od ciebie z krzykiem – odwarknęłam, chłopak za to zaskoczył mnie bo wbił swoje wargi w moje. Otoczył mnie zapach gumy miętowej z jego ust, którą mu dałam. Owca przywarła do mnie, przez co aż zrobiłam krok w tył, ale wpadłam na framugę drzwi. Chłopak przycisnął mnie do niej całując natarczywie, szeroko uwierając usta jakby miał zamiar coś zjeść niż miał się całować. Położyłam mu rękę na piersi odsuwając go od siebie delikatnie.
- I co podobało ci się nie ? – wymruczał mi do ucha.
- Nie. Ślinisz się gorzej jakbyś ślinotoku dostał. Poćwicz lepiej. – szepnęłam i odsunęłam się od niego naciągając kaptur bluzy na głowę i ruszyłam chodnikiem w stronę bramy.
Gdy wróciłam do domu ból głowy dawał ostro o sobie znać, przeszukałam kuchnie w celu znalezienia czegokolwiek na kaca. Z wielkim zadowoleniem wzięłam ostatnią tabletkę przeciwbólową i rzuciłam się na łóżko i chwile później odpłynęłam w objęcia Morfeusza.
*
Coś na kształt walenia w drzwi wyrwało mnie z pięknego snu. Rozejrzałam się po pokoju w którym zrobiło się już ciemno. Spojrzałam na zegarek który wskazywał 19. Cudownie, przespałam cały dzień. Usłyszałam dzwonek do drzwi, a później znowu głośne walenie. Wstałam z łóżka zastanawiając się komu tak bardzo zależy na spotkaniu, mojej cudownej osoby.
Niestety ledwo otworzyłam drzwi napotkałam wściekłą minę Tomlinsona, który wpadł mi nagle do mieszkania.
- Chyba nie przypominam sobie, żebym cię zapraszała – mruknęłam i zatrzasnęłam drzwi.
- Ja wiesz sobie nie przypominam, żebym dodawał jakieś chore zdjęcia na twittera ! – wrzasnął z furią w oczach skierowaną w moją stronę.
- Aaa… to o to chodzi – powiedziałam spokojnie kierując się do kuchni – Wiesz nie wiem czy w domu cię tego uczono to jak się wchodzi do czyjegoś mieszkania to się zdejmuje buty.
- Nie zmieniaj tematu – warknął.
- Nie zmieniam, ja po prostu chcę mieć czysto na dywanie – mruknęłam wzruszając ramionami. Chłopak wściekły ściągnął trampki, rzucając je gdzieś w kąt pokoju.
- Zadowolona ?!
- Bardzo – odpowiedziałam z uśmiechem – Chcesz może kapcie, bo wiesz spoko stoisz boso…
- Rose ! – krzyknął przerywając mi – Ty zdajesz sobie sprawę coś ty zrobiła tym zdjęciem ?!
- Ty znowu o tym – jęknęłam przewracając oczami, włączyłam wodę na herbatę obracając się tyłem do Tomlinsona.
- Nie ignoruj mnie – warknął szarpiąc mnie lekko, abym na niego spojrzała. Podniosłam wzrok na jego niebieskie oczy z skaczącymi iskierkami złości.
- Herbaty ? – zapytałam wskazując na kubek.
- Czemu to robisz ? – zapytał w końcu poddając się.
- Ale co ?
- No czemu dodałaś te zdjęcie, musiałaś mieć jakiś powód – oparł się szafkę przyglądając się uważnie.
- Właściwie to nie miałam – odpowiedziałam obojętnie – To był taki impuls.
- Impuls – powtórzył brunet prychając – Wiesz, że oberwało mi się za ciebie ?
- To nie było zamierzone – odparłam opierając się obok niego.
- Powiedziałem, że zgubiłem telefon, ale od razu gdy tylko zobaczyłem to zdjęcie, że zostało dodane z mojego telefonu wiedziałem, że to ty.
- No wiesz mały błąd rano – zaśmiałam się cicho.
- Gdybym to nie był ja, nie poszłoby ci tak łatwo wiesz ?
- Dzięki – odpowiedziałam posyłając mu wdzięczny uśmiech.
- Jesteś mi winna przysługę i bądź pewna, że to wykorzystam – zagroził szczerząc się w moją stronę.
- Już się boję. – powiedziałam żartobliwie zmierzając do czajnika w którym właśnie woda się zagotowała.
- O cholera właśnie – powiedział uderzając się otwartą dłonią w czoło – Przez to wszystko zapomniałem po co tu przyszedłem.
- Nie po to, żeby na mnie nawrzeszczeć ? – zapytałam zdziwiona, zalewając w dwóch kubkach herbatę.
- Nie. Przyszedłem cię poinformować, bo nie odbierasz telefonu, że o 20 masz spotkanie, więc się już zbieraj.
- Jakie spotkanie ? –zdziwiłam się.
- Wszystko w swoim czasie, leć się przebrać – powiedział popychając mnie w stronę pokoju.
___________________________________________________
Rozdział dłuższy niż ostatnio, ale i tak wydaje mi się jakiś krótki -,-
Nowy wygląd bloga jest, więc jak więc wam podoba ?
Liczę na wasze opinie na temat rozdziału i do następnego xD
Katy227